Rano myślałem, że nie pójdę do pracy. Przebudziłem się przed szóstą i zbierało mi się na wymioty. Później około godziny 11 miałem jakieś latające światełka przed oczami i ledwo co widziałem. A po tym wszystkim bolała mnie głowa. Bałem się iść do pracy z tych powodów. Ale po czasie wszystko przeszło. Mam nadzieję, że to nie jest oznaka jakiejś poważnej choroby.
o 14:05 przyjąłem zmianę. Przed 16 wozik zaczął szarpać na hamowaniu. Dojechałem z ludźmi na pętlę (o dziwo nikt mnie nie wyzwał, że nie umiem jeździć) po czym zjechałem na zajezdnię podmienić wóz. Później wszystko już było OK. Żonka wyniosła mi pyszny obiadek (kapusta z grzybami i cztery malutkie kotlety schabowe :P)
Po godzinie 18 wsiadł jakiś lekko chwiejny pan i przejechał się do pętli a tam został ujęty na zdjęciu.
I tak całkiem miło Andrzejki się objeździło.