Pierwszy dzień po urlopie to się idzie do pracy jak na skrzydłach obojętnie która jest godzina i nie ważne, że za oknem aż plus jeden stopień Celsjusza.
Cały dzień co chwilę świeciła sie kontrolka od poślizgu. Obojętnie czy to było hamowanie czy ruszanie. Ludzi co nie miara, na każdym przystanku pomimo tego, że wyjechało 130% taboru z rozkładów świątecznych, czyli kilka sztuk więcej. Rozumiem święto to święto ale najgorsza to jest rewia mody na cmentarzach. Powiem szczerze, że my zbojkotowaliśmy dzisiejszy dzień, bo o zmarłych trzeba pamiętać cały rok a nie tylko dziś.
Ale jeszcze jest jedna ważna wiadomość która chyba bardzo mnie rozwesela jak idę do pracy. 30 stycznia lecę do Dublina i tam będę starał sie o posadę motorniczego 😀