- EB (nie mylić z piwem) czyli Emergency Brake to jest maksymalne awaryjne hamowanie, które ja stosuje bardzo rzadko. Ostatnio miałem jedno hamowanie rok temu. Wczoraj…miałem aż dwa w jeden dzień a mało brakowało było by cztery. Wtedy limit na cztery lata bym wykorzystał.
Pierwsze zatrzymanie miałem na łuku, zarz za przystankiem Heuston. Wóz sam nagle się zatrzymał. To była tylko awaria drzwi, ktoś za mocno się oparł o nie i bam, pierwsze hamowanie. Poszedłem zresetować to skrzydło. Na podłodze zauważyłem, że leży jakiś lokalny menelik i coś mruczy pod nosem. Spojrzałem na niego, spojrzałem na ludzi którzy na nas się patrzeli i się zapytałem co się stało. Odpowiedzi nie było. Kleknąłem obok poszkodowanego i zacząłem ostrym głosem, prawie krzykiem czy potrzebuje ambulans, bo nie chcemy tu długo stać. Pomyślałem, że to typowy symulant wiec trzeba go szybko i ostro 😉 . Nagle zjawiła się jakaś pani, później druga. Razem próbowaliśmy go podnieść ale ciągle go bolało. Jedna z pomagających okazała się być pielęgniarką, trochę gościa po uciskała, pomacała i stwierdziła, że wszystko jest OK. Dojechałem do przystanku a tam zajęli się już nim ochroniarze. Wyszedł o własnych siłach. Potem ślad po nim zaginał.
Drugie hamowanie miałem tuż po drugiej przerwie, ambulans bez sygnalizacji dźwiękowej wjechał na skrzyżowanie z za rogu budynku. Kierowca karetki też się mnie nie spodziewał. Niestety zatrzymałem się za sygnalizatorem i musiałem wycofać.
Na sam koniec tylko mocne ale nie awaryjne hamowanie przed taksówką, która na czerwonym chciała zawracać a jakieś 500m dalej znów musiałem zwolnic mocno żeby nie zabić grupy nastolatków przechodzących w niedozwolonym miejscu przez trzy pasmową jezdnie a następnie tory. Ot dzień prawie jak każdy inny.