…no aż tak drastycznie nie było ale przez następne kilka linijek może być sensacyjnie.
Ten Piątkowy wieczór był bardzo spokojny, pogoda dopisała. Było miło, ciepło i słonecznie. Młodzież za bardzo nie szalała a wieczorem pełno ludzi jechało w kierunku centrum zapewne na kilka drinków do swoich ulubionych barów. O godzinie 0:40 zatrzymałem się na przedostatnim przystanku Hospital. Nawet nie wiem ile ludzi było na pokładzie, bo sam byłem już zmęczony i odliczałem minuty do powroty do domu. Nagle usłyszałem jakiś niemrawy krzyk – mi ajfołn, heeeej, stop him. Zerknąłem w mały czarno-biały ekran kamery i zobaczyłem kilka postaci wybiegających z ostatnich drzwi. Zanim zorientowałem się co się dzieje, pierwszy z biegnących był już na wysokości mojej kabiny. Wysoki, szczupły chłopak w kapturze naciągniętym na głowę i twarz dawał długie susy przez tory a póxniej przez ulicę. Tuz za nim biegło dwóch innych chłopaków. Prawdopodobnie chcieli go złapać bo nie wyglądali na lokalnych rzezimieszków, wręcz przeciwni wyglądali na gości wracających własnie z jakiegoś lokalu po kilku piwkach. Nie dałem im wielkich szans na złapanie złodzieja. W takich sytuacjach adrenalina robi swoje i człowiek ma trochę więcej energii ale z drugiej strony alkohol mocno spowalnia reakcję ;).
Ale to nie był jeszcze koniec pościgu. Na samym końcu biegła dziewczyna, która wszczęła alarm. Jak na złość podczas zeskakiwania z przystanku na tory potknęła się i runęła na tory. Podniosła się po kilku sekundach i wolniejszym krokiem ruszyła za pogonią. Nikogo więcej w pobliżu już nie było. Zamknąłem drzwi i ruszyłem. Przez radio zgłosiłem cała sytuację i dojechałem do końca trasy. Zawróciłem i ruszyłem już do zajezdni z wygaszonymi światłami. Dojeżdżając do przystanku na którym cała ta sytuacja się wydarzyła zauważyłem, że poszkodowana siedzi na ławce. Zatrzymałem się i poszedłem do niej. Dziewczyna z dalekiego wschodu (może Chiny) siedziała na ławce i płakała. Zapytałem się jak mogę jej pomóc. Powiedziała, że ukradli jej telefon, rozbiła kolano i ciężko jej chodzić i chciała by wezwać taksówkę. Zapytałem się czy może nie chce wezwać pogotowi, szpital tuż za rogiem, może zerkną na zraniona nogę. Odmówiła. Zaproponowałem jej, że zawiozę ja do domu, bo mieszka w okolicy. Zgodziła się. W drodze doradziłem jej, żeby jeszcze dziś jak najszybciej zmieniła wszystkie hasła, bo niestety na telefonie mamy wszystko, pocztę, bank i inne aplikacje z danymi wrażliwymi które mogą być wykorzystane. Powiedziałem też, żeby z samego rana udała się na posterunek policji i zgłosiła zdarzenie. Może przynajmniej dostanie pieniądze z ubezpieczenia. I tak dojechaliśmy do zajezdni.
Zdałem wóz, poszedłem do dyspozytora, opowiedziałem o całej sytuacji. On tylko się zapytał czy jestem pewien, że chcę ją zawieźć samochodem do domu, bo nigdy nie wiadomo kogo zabierasz no i czy ona jest pełnoletnia 😉
Wsiedliśmy w auto i po kilku minutach byliśmy u niej pod domem. Nie, nie skończyło się to jak na filmach, ze zaprosiła mnie na drinka 😉 Podziękowała a ja pojechałem do siebie. Zapomniałem zapytać jej o imię.