Trochę chory, przeziębiony wyruszyłem do pracy. Oczywiście znów przeliczyłem sie z ruchem ulicznym i bylem prawie godzinę za wcześnie 🙂 Nie ma co w domu robić to sie pierdół na zajezdni posłucha 😉
A na trasie całkiem nieźle. Oczywiście gdy zacząłem pracować większość ludzi kończyła prace za czym idą ogromne korki. No i utknąłem na jednym ze skrzyżowań A35 i aż 3 razy ccr załączał dla mnie światła ale cóż szanowni kierowcy za każdym razem mnie blokowali. Także lekkie opóźnienie dopadło dwa wozy za mną. Na szczęście żadnych konsekwencji 😉 wszystko rozeszło sie po kościach. Po godzinie 21 na przystanku „Museum” jakaś panienka zemdlała i tak każdy który przejeżdżał meldował przez radio. NO i w końcu padło na mnie. Tym razem to ccr skierował prośbę czy bym nie mógł wyjść i sprawdzić czy wszystko OK czy pijana czy faktycznie coś sie stało. No cóż jego życzenie jest dla mnie rozkazem. Wyszedłem, jakiś pijaczek jej pomagał a ona jakaś taka blada mimo ze z Nigerii 😉 Odwróciłem sie i pogotowie właśnie wjeżdżało w ulice. Zdałem relacje przez radio ze wszystko w porządeczku, ambulance na miejscu, zajmą sie kobitką i pojechałem dalej. Później zostało mi 2h siedzenia na zajezdni aby o godzinie 24:00 wziąć tramwaj zajechać do miasta zabrać ostatnich pasażerów i dojechać do RedCow. A stąd znów inny motorniczy wziął tramwaj ode mnie a ja pognałem na parking do autka i do domku.