Jak to przystało na pracowników komunikacji miejskiej razem z Krzychem pracowaliśmy w niedzielę. W Polsce pokojowe marsze, wszyscy się przytulali a to co w tv pokazywali to nieprawda, bo telewizja kłamie a Wyborczą trzeba czytać przez rękawiczki jak mawiał mój pan od Historii. W O2 występował John Bishop, tłumy waliły zobaczyć gościa. Impreza skończyła się tuż po 22 a mnie na szczęście udało się uciec przed tłumem. Już tylko kilkanaście minut zostało do końca, dojeżdżałem do Redcow a tuż za moimi plecami usłyszałem jak pan na pierwszym siedzeniu wymiotuje lub po prostu ulało mu się. Dwa razy, po drzwiach poleciało, spojrzał w moje lusterko, ja na niego i wysiadł. W ułamku sekundy musiałem podjąć decyzję czy jechać do domu wcześniej (zjechać awaryjnie z powodu zabrudzenia), bo stałem tuż przed zajezdnią czy pozwolić ludziom zostać w środku w smrodku i szybciej zawieźć ich do celu. Nikt nie narzekał więc pojechałem dalej. Dobry ze mnie człowiek 😉
Kolega się dziś spóźnił do pracy (dojeżdża zieloną), podobno ktoś próbował sobie odebrać żywot za pomocą tramwaju. Znasz może jakieś strzeg… szczy… szczuge… jakies detale w tej sprawie?