Ale mnie koledzy rozbawili w pracy. Jakiś czas temu zasypało Irlandię. No cóż, w końcu zima. I zdarzyło się, że kilku motorowych nie dojechało do pracy. Niektórzy z nich dojeżdżają ponad 70km co dzień !!! No i dział planowania zwrócił się do tych którzy nie byli dzień czy dwa w pracy z zapytaniem czy chcą dostać urlop czy mieć tylko potrącona kwotę za ten dzień z wynagrodzenia. Ale było oburzenie na sali. Wszyscy jak jeden mąż zgodnie powiedzieli, że to powinno być zapłacone tak jak by byli w pracy, bo przecież chcieli być ale śnieg……..naprawdę duży(tak mówią tubylcy) ……a to tylko 7cm przez dwa dni 😉 Zrywałem boki z nich. Ale nie dałem tego poznać po sobie. W tle były jeszcze komentarze, że w innych firmach to zapłacili ludziom za to, że ich nie było w pracy. No może to ja się mylę ale jest to dla mnie więcej niż śmieszne. Jak można żądać wypłaty za coś czego się nie zrobiło.
Wczoraj bym walna ..fucking irish scumbag…znaczy lokalną narkomankę o dwóch kulach na Abbey st. „wbiegała” o dwóch kulach na tory, zadzwoniłem, zatrzymała się, zwolniłem (niepotrzebnie) i nagle dwie kule do przodu i przekuśtykała przez torowisko. Niestety wyhamowałem. A tak byłby weekend wolny.
Dobre. Ja wczoraj zapie… 10 godz., żeby odrobić spóźnienia przez nasz śnieg (u mnie ok. 30 cm).
Zapłacili im?
No jasne, że……nie zapłacili 😉 został im wstawiony urlop i po krzyku 😉 dla mnie normalne
mięczaki – te kumple z wyspy .ehhh !