Dziś zwiedzaliśmy zajezdnię RedCow. Większa, trzy krotnie większa niż Sandyford. Cała trasa dłuższa dwukrotnie. Ludzi też więcej. Ogólnie atmosfera miła jak wszędzie. Przejechaliśmy się od końca do końca, bo pętli tutaj nie ma 😛 Część trasy przeszliśmy na nogach, żeby obejrzeć kilka krytycznych punktów. Podróżując na nogach przypomniały mi się czasy z Częstochowy, gdy szedłem chodnikiem i każdy motorniczy kiwał. Tak było i tutaj. Szliśmy w pięciu, każdy z nas w odblaskowej kamizelce i każdy motorniczy przejeżdżający zawsze machnął ręką