Na zielonej. Przyjechałem, podpisałem wyrok na 9 godzin, spojrzałem na rozkład i w net szok i przerażenie. Równe 3:45h bez przerwy (nawet dłużej doliczając czas dojścia do przystanku i powrotu do zajezdni), tylko krótkie na końcówkach po 5 minut. I tabletek zapomniałem. No nic, jakoś to trzeba przełknąć. Objeździłem. Przyszedłem do kantyny i rezerwowy z radością oznajmił mi, że następna rundkę pojedzie za mnie bo ta moja zmiana jest długa i niby on musi z polecenia dyspozytora. No to relax. Przerwa dłuższa o 45minut, wypocznę, zjem, pogram ;). Dał mi swoje radio i poszedł. No i już odpinałem spodnie, już siadałem wtem telefon zadzwonił (radio miałem ściszone) rezerwowy za mnie nie pojedzie, bo musi kogoś innego zastąpić. I biegiem na przystanek, biegiem mam na myśli szybszym krokiem, bo biegać w pracy nie wolo 😉 Wsiadłem i pojechałem. A na koniec niespodzianka, przyszedł kolega i pojechał za mnie ostatnią rundkę i do domu poszedłem 45 minut wcześniej. Co miałem dostać to dostałem 🙂