Nie, nie zwolniłem nikogo ani sam też się nie zwolniłem, bo i po co. No chyba, że trafię te 115 mln € w piątek w Euromilion to wtedy adios.
Ale nie o tym.
Zwolniłem prędkość jazdy i zauważyłem, że i tak dojeżdżam na czas na końcowy przystanek. Któregoś dnia, jeden z brygadzistów jechał z tyłu mojego wozu, akurat miał przerwę i pędził do sklepu po jakąś kanapkę lub frytki. Po dwóch przystankach biegiem wleciał do kabiny i z przerażeniem w oczach stwierdził, że dużo za szybko wjeżdżam w przystanek. Prędkość dozwolona to 25 km/h a ja podobno sunąłem 40 km/h. Coś mi się nie chce wierzyć. Szanowny kolega źle ocenił dystans, może faktycznie trochę za szybko, może coś w granicach 35 km/h ale nie tyle co on powiedział. No i z tego powodu zwolniłem i powiadam wam, że da się 😉 . Miał jeszcze jedną uwagę. Za szybko otwieram drzwi. Już w połowie przystanku zaznaczam „gorący guzik”. Niby tak nie wolno robić, bo drzwi mogą się otworzyć za wcześnie. Nigdy nic się takiego mnie osobiście nie przytrafiło ale licho nie śpi. Od tamtej pory już zezwalam drzwiom na otwarcie się dopiero gdy tramwaj całkowicie się zatrzyma.
40km/h na początku przystanku i dopiero elektrodynamika? Citadis to Citadis ale gdyby tak nie załączył jednym wózkiem albo puścił? współczesne niskie podłogi z mikroprocesorowym sterowaniem po szynie CAN również potrafią zrobić taki numer. Porządnie wpaść w poślizg, nie załączyć, puścić, ukręcić lub złamać oś, połamać odbierak, wyszczerbić ślizg węglowy lub cokolwiek innego potrafi każdy typ tramwaju z tą różnicą, że współczesne konstrukcje projektowane i liczone przez inżyniera z komputerem, są o wiele mniej awaryjne i bardzo łatwo jest się tam zapomnieć (rutyna! i bezawaryjność usypiająca czujność).
A załączanie programy poniżej 5km/h to bdb nawyk. Bo co by było, gdyby ludzie nacisnęli przycisk, sterownik zapamięta sygnał, Ty załączasz w połowie przystanku przy 20km/h a po drodze cokolwiek ze sterownikiem drzwi poszło nie tak i człowiek wypada przy 15km/h na zewnątrz? To tylko sprzęt.
Zauważ, w innych miastach, np. w Niemczech, gdzie mają duże sieci na stosunkowo młodych niskich współczesnych wozach jak motorowi potrafią sie trzymać na tzw. dupie poprzednika. A wystarczy jeden poślizg, metry lecą a wóz-w-wóz zdarza się na praktycznie każdej sieci, nawet w Niemczech.