Strasznie nerwowy dziś miałem dzień. Od rana krzątali się ludzie w okolicach Smithfield, ponieważ odbywała się co roczna krajowa sprzedaż koni. Na torach i przystanku pełno końskiego łajna. Lubię zapach „świeżego azotu” ale na wsi a nie w mieście 😉 I ci ludzie…..troglodyci właściwie nie umieją zachować się w kulturze miejskiej tzn w tramwaju. Biegają, krzyczą, skaczą po siedzeniach, wieszają się na rurkach. I na każdym przystanku „ziomek poczekaj dwie minuty, bilety kupimy”. Srutututu majtki z drutu, zamykałem drzwi i odjazd. Przecież to nie taksówka. Około godziny 14 zaczęli się rozjeżdżać do swoich posiadłości wiejskich. Za to po południu dwa występy Star wars w hali O2. To tam mamy ostatni przystanek The Point. Na szczęście cały tłum zostawiłem za sobą i skończyłem dnióweczkę 😉
świetne foto z kabiny tramwaju