Wróciłem do MPK Częstochowa. Nikt znajomy z Częstochowy właściwie mnie nie przywitał. Jakiś mechanik w dodatku z Dublina po angielsku oprowadził mnie po zajezdni. Dał jakiś stary drelich jako mundur, rozebrał pralkę na części drobne i zapakował mi na wózek. Za ten złom miałem kupić sobie buty. Tragedia pomyślałem. Dlaczego ja tu wróciłem. W końcu wsiadłem w tramwaj. Próbowałem ruszyć ale jakoś opornie mu to szlo. Kiedy już się rozbujałem, dojeżdżałem do pzystanku „Estakada” i tramwaj nie mógł się zatrzymać. wypadły mi drzwi z prowadnic, staruszki staranowały młodych próbując dostać się do środka jako pierwsi.
Oby takich koszmarów nocnych jak najmniej. Obudziłem się oblany potem. Ciężka noc 😉
Rano pognałem do pracy tu w Dublinie z uśmiechem na twarzy. Jak na razie nie szykuje się do powrotu do polandii 😉