W czwartek było całkiem milo ale i niebezpiecznie. Podjechałem na przystanek otworzyłem drzwi i usnąłem. Nie wiem ile to trwało ale na pewno nie dłużej niż minute. Po prostu urwał mi się film. Od tego momentu bylem rześki jak nigdy. Na półtoragodzinnej przerwie za to się wyspałem, znaczy rozsiadłem się wygodnie i uciąłem lekka drzemkę. A piątek na linii zielonej upłynął spokojnie. Deszcz padał cały czas. Weekend wolny a właściwie to długi weekend bo 3 dni wolnego 😉