Nerwowa końcówka dnia była. Ktoś upierdliwie naciskał przycisk alarmowy a na moim ekranie wyskakiwał komunikat i głośne piszczenie w kabinie. Po trzech kolejnych razach odezwałem się przez mikrofon o co chodzi. Cisza była. Po kilkunastu razach miałem dość. Wysiadłem z kabiny. Poszedłem na koniec a tam szanowna rodzina lumpów. Dwójka dzieci wiesza się na rurkach, tatuś pije piwo a matka uśmiecha się do mnie trzema zębami. Grzecznie się zapytałem czy jest jakiś problem, bo z uporem maniaka ktoś ciągle naciska przycisk alarmowy. Szanowny jebany menel na socjalu odpowiedział, że to tylko dziecko. Grzecznie również go poinformowałem, że jeśli mu nie pasuje (a i tak jeździ za darmo wszystkim w całej Irlandii, bo jest lumpem i ma przepustkę) to może wysiąść i pojechać następnym. Zostali i więcej już nikt nic nie naciskał.