Poszedłem podpisać listę a pan dyspozytor oznajmił, że mamy chwile postoju bo był wypadek na trasie. Tory zablokowane pomimo tego, że żaden tramwaj nie brał udziału w zdarzeniu. Dwa autka sie stuknęły i jeden dachował.
Na szczęście bez ofiar.
Do późnego popołudnia było całkiem miło. Ale później to sie napociłem, bo co jakiś czas padał lekki deszczyk przez co robiło sie niemiłosiernie ślisko. I to ciągłe nasłuchiwanie i szybka praca nóg. Jedziesz i ciągle słychać tutututututu to wszystko jest OK. Ale gdy nacisnę hamulec i nagle robi sie cisza to wtedy już nie ma tak wesoło. To jest oznaka, że koła sie zatrzymały a ja lecę w poślizgu. Wtedy znów na jazdę żeby koła odblokować i ponownie hamowanie i tak aż do zatrzymania. Po każdym przystanku jestem spocony i nie muszę nawet ogrzewania włączać.