Lubie poniedziałki, bo są takie nie przewidywalne. Podobno jaki poniedziałek taki cały tydzień. Oby nie. Zmieniłem kolegę i pojechałem. Jadę, jadę i jadę dalej, opuszczam kolejne przystanki z nowymi pasażerami. Ruszyłem z przystanku rozpędzam się a przede mną tramwaj stoi. Może pojedzie – pomyślałem i sunę dalej. Ale on stoi, zgaszone światła, drzwi otwarte, ludzie wysiadają. Szybko przemyślałem sprawę i zatrzymałem się trochę wcześniej przed przystankiem, przed przerywaczem. I jak sie okazało dobrze zrobiłem, bo dalej brak było napięcia. Przerywacz właśnie oddziela cześć trakcji od siebie i każda cześć zasilana jest z innego źródła. Otworzyłem drzwi, ludzie wysiedli. Tak staliśmy około 35 minut. Przyjechali sieciowcy, szybko przełączyli zasilanie cobyśmy się rozjechali. Powoli zaczęliśmy ruszać. Ale oczywiście trzeba było robić to w odstępach, bo znów będzie przeciążenie i wybije podstacja z powodu zbyt dużego poboru prądu przez tramwaje. Tak się dzieje, gdy kilka wozów na raz rusza. Z resztą każdy z was może takie małe doświadczenie w domu przeprowadzić. Podłączcie przedłużacz do kontaktu a do niego wepnijcie żelazko, toster, czajnik, piekarnik elektryczny i może grzejnik wszystko oczywiście nastawione na max. Jak dobrze pójdzie to wybije wam bezpiecznik a w czarnych scenariuszach mogą popalić się kable. Więc chyba mój pomysł z tym doświadczeniem nie był za dobry.
Jak już zaczęliśmy sie rozjeżdżać, opuściliśmy w sumie całe kółko żeby czas wyrównać. Wtedy też szanowna pani z zielonym listkiem na tylnej szybie matiza nie zauważyła tramwaju i oczywiście zatrzymała się na torowisku. Kolega nie miał szans i w sumie to ją lekko puknął, trochę blacha pogięta, lusterko złożone ale żadna szyba nie strzeliła. Oczywiście wszystko uwieczniłem na zdjęciach
a pani kierowca prosiła mnie żeby tylko rejestracji nie było widać.
Po godzinie 19 na pętli do kolegi Sławka przyszło dwóch chłopaków z informacją, że w drugim wagonie ktoś zostawił duży karton a w środku coś się rusza. Tym czymś okazało się 6 szczeniaków. Zrobiliśmy szybką akcję telefoniczną czy ktoś ze znajomych nie potrzebuje jakiegoś kundelka ale niestety nie było chętnego i przyjechał nadzór ruchu który odwiózł pieski te do schroniska. Człowiek ten który zostawił te psy widocznie miał jeszcze na tyle rozumu, żeby porzucić je w tramwaju a nie gdzieś w krzakach. Ale mimo wszystko zachowanie karygodne.
I tak poniedziałek pełen wrażeń minął.