Piątek do godziny 21:30 był bez emocji. Trochę byłem senny, trochę zmęczony. Ja wiem że ciężko zrozumieć moje zmęczenie, bo przecież tylko siedzę, „posuwam” joystick i tak przez około 8 godzin. Ale do nikogo się nie można odezwać, radyjka z muzyką posłuchać nie można, ruszyć się za bardzo też nie, jedynie co to potupać nogą lub postrzelać z kręgów szyjnych. Na końcówce mało czasu, ledwie się do toalety zdąży. Gazetę może zdarzę przejrzeć pierwsze dwie strony. I tak do przerwy. Przerwa czasem krótsza czasem dłuższa, coś zjeść, wypić kawkę, przejrzeć e-mail i znów na wóz. A po przerwie to człowiek jeszcze bardziej rozleniwiony i bardziej się spać chce ale z drugiej strony bliżej już do domu. Ale lubię to 😉 ponarzekać tylko czasem trzeba 😛
No ale wracając do tematu piątkowego. Następny za mną zadzwonił, że pożar na trasie. Jakiś budynek się palił i tory były nieprzejezdne. No i 4 chłopaków zostało na trasie a reszta zawracała wcześniej. Ja dojechałem do końca, zjechałem na zajezdnię, zapytałem się czy przypadkiem potrzebny nie jestem (tak żeby jakiś plusik sobie nabić) No ale nikt mnie juz nie chciał i pomknąłem do domu