W sobotę tez pracowałem ale nie chciało mi się nic pisać. A miałem jedną śmieszną sytuację. Pani podeszła do mnie i coś tam pieprzy…..ble….ble….ble Dart. Tyle zrozumiałem. Pytała się o przystanek Dart’a (takie nasze naziemne metro 😉 No to mówię, że na górze. A ona : A to co?!
Obracam się za siebie widzę tylko tramwaj i się pytam co co ?! bo nie za bardzo skumałem o co pyta.
-No ten pociąg to co ?
-Tramwaj prze pani, tramwaj. 50 minut jedzie ma kilkanaście przystanków – odpowiedziałem
-Aha, to mogę wysiąść gdzie chcę ? A co mogę zobaczyć w Dublinie?- dziwnie zapytała
Wytężyłem mój umysł i podsunąłem jej pomysł żeby zwiedziła muzeum, browar Guinness, główną ulicę miasta.
Zadowolona wsiadła i pojechała kilka przystanków dalej i wysiadła na Heuston, pewnie żeby pooglądać pociągi 😉
A w poniedziałek miałem wolne ale na lini działo się działo. Na zajezdni brakło prądu. W Częstochowie nie miało by to żadnego znaczenia dla tramwajów ale tu było to poważne zagrożenie. Dyspozytor stracił wszelaki kontakt z tramwajami bo padły radia, nie mógł zajrzeć na żaden przystanek bo kamery nie działy, nie mógł zrobić ogłoszenia na przystanku bo nagłośnienie tez na prąd, nie mógł wyświetlić komunikatów na wyświetlaczach bo miał komputeryt wyłączone. Każdy korzystał ze swojego telefonu i powoli wszyscy dojechali do zajezdni. Na skrzyżowaniach sygnał/światło też dyspozytor miał poza kontrolą.
We wtorek dzień był bardzo leniwy. Pewnie wiele osób jeszcze miało wolne poświąteczne 😉