W środę znów mieliśmy awarie i brak prądu. chyba próbowali przełączyć się z generatora na normalne zasilanie i nic z tego nie było. I tak staliśmy sobie godzinkę na trasie ;). Pasażerów poinformowałem co i jak i co niektórzy wysiedli. A inni zaczęli zadawać pytania a co sie stało a za ile pojedziemy ble…ble…ble. No i po godzinie znów zrobiłem ogłoszenie, że stoimy, że nie wiadomo jak długo, że bilety ważne są w autobusach i inne duperele no i 97% pasażerów opuściło mój wóz. po 3 może 4 minutach radio zaczęło działać i komunikat dyspozytora. Panowie i Panie ruszamy, jeździmy max 40km/h i czekamy na dalsze instrukcje. No i ruszyłem i mijałem po drodze ludzi którzy wysiedli z mojego wozu. Głupio mi było ale co miałem zrobić, przecież nie zatrzymam się pomiędzy przystankami. Pewnie nieźle mi się dostało od nich. Cóż to taka złośliwość ……rzeczy martwych …..a nie motorniczego. No bo skąd ja miałem wiedzieć, że za chwilę ruszymy, nie?!
A w czwartek lało, lało cały dzień. Lato irlandzkie nadciąga wielkimi krokami.