Pokręcony tytuł dzisiejszej notki ale wyjaśnienie będzie niżej.
Rano, leniwie, ospale i powoli ruszyliśmy naszymi stalowymi rumakami na pomoc miastu w celu przewiezienia ukochanych pasażerów z punktu A do punktu B. Jakoś tak mało tych ludzików na mieście. Mały ruch kołowy i tramwajów mniej na trasie. Widać, że zaczęły się wakacje. Nie mogłem nawet przyjechać punktualnie. Ciągle kilka minut przed czasem. Nawet w radiu słychać, że wakacje bo na antenie słychać tylko głos Tworka 😉
Szybciutko objeździłem to co moje i zjechałem po godzinie dziesiątej na zajezdnię z przekonaniem, że zaraz ucieknę do domu i spokojnie zjem śniadanie. Miałem nawet zaplanowanych kilka spraw do załatwienia. Poszedłem oddać dokumenty a tu pan kierownik z pytaniem do mnie :
– Panie Tomku (lekki śmiech) jest sprawa. Czy nie przyszedł by pan na drugi szczyt? Bo pani O. niestety nie może wręcz nie da rady.
– No jasne – odpowiedziałem ochoczo i tym sposobem sprzedałem się za srebrniki 😉
– Tylko jest problem panie Tomku- jak by pan jeździł do końca to przekroczy pan 12 godzin pracy a to już za dużo. Nie chodzi o to, że nie chce dać panu zarobić tylko chodzi o Kodeks Pracy – ze zmartwieniem poinformował mnie.
-Zrobimy tak – ciągnął dalej – wyjedzie pan planowo 11:26 i o 15:41 zjedzie pan. Trudno do 18:36 będzie luka, ale koledzy i koleżanki sobie jakoś poradzą 😉
Jak powiedział tak zrobiłem.
Uff spokojnie objeździłem tyle ile trzeba. Dojechałem do zwrotnicy a tu z drugiej strony jadą dwa tramwaje. Patrze na ich pantografy a one bez ślizgów grafitowych i strasznie iskrzą po sieci. Gdzieś na trakcji coś musiało być, bo zaraz wyjechali sieciowcy na sygnale wozem trakcyjnym. Zjechaliśmy razem we trójkę na zajezdnię. Chłopaki opowiedzieli co i jak zabrali inne wozy i wyjazd na trasę, bo to już by była kolejna duża dziura w kursowaniu.
Teraz już w domku, piszę sobie, odpoczywam bo teraz trzy dni pod rząd na noc.