Do pracy prawie jak prezes. Nie limuzyną czy chociażby taksówką ale chodzi mi o godzinę hehehe. W każdym bądź razie nie wyspałem się. Śniegu rano było mało no i później prawie całkowicie stopniał. Dzień minął jak okiem mrugnąć a to pewnie dlatego, że do sobotniego meczu coraz bliżej. Kilka minut po 14 zrobiło sie pusto na ulicach, bo większość ludzi albo właśnie kończyła lub też rozpoczynała pracę. No i ja też zmierzałem już do zmiany.
A jutro na noc 😉
Ach bym zapomniał o najważniejszym. Dziś miałem pasażera na gapę. BAłwanka sobie ulepiłem na przednim zdrzaku.