Wtorek, zwariowany dzień. Tłocznie było na radiu od samego rana. A to się ktoś spóźnił, a to wóz się zepsuł. Koło południa jakiś dziadzia zasłabł w tramwaju przede mną. No i w plecy 12minut, bo pogotowie się nie spieszyło. A na sam koniec zmiany jakiś pan zadzwonił, że telefon zgubił w tramwaju. No i dyspozytor nakazał przeszukać wozy, między innymi mój. Zatrzymałem się na przystanku, szybko przeszedłem przez pojazd i tak jak się spodziewałem nic nie znalazłem. No i zgłosiłem przez radio, że nic nie ma ale dodatkowo dodałem, że zrobiłem ogłoszenie na wozie, że poszukujemy telefonu i nikt się nie zgłosił. Dyspozytor odpowiedział, że przyjął a w tle było słychać śmiech. Fakt śmieszne było 😉 taki miałem zamiar zasadniczo. Jutro pogadam z tym co się śmiał 😉