Dzień był piękny, słoneczny, bezdeszczowy. Ale coś później zaczęło się dziać i jakoś tak się czułem nie fajnie. Znaczy jakaś depresja mnie złapała mała. Dyspozytora nie rozumiałem w ogóle :/ A jak mnie ludzie drażnili….i jak na złość na każdym skrzyżowaniu byłem zablokowany przez jakieś auto i co chwile musiałem wywoływać CCR przez radio i sie tłumaczyć, że będę spóźniony :/ Ech i tak dociągnąłem do końca szychty