Zdarzenia, miejsca i osoby w tym tekście są zbliżone do prawdziwych.
Kiedy budzik Stevena zadzwonił o 3:40 rano jeszcze nie wiedział jakie niespodzianki go dziś spotkają. Trasę z domu do pracy pokonał w zadziwiająco krótkim czasie. Ale nic dziwnego, w końcu to była niedziela i podróż z Carlow do stolicy Irlandii zajęła mu tylko niecałą godzinę. Na drodze były pustki. Przypomniało mu się powiedzenie , które usłyszał od kolegi Polaka z pracy. Tomek kiedyś rano w kantynie powiedział, że o tej porze na ulicy można spotkać tylko pijaka , kur…tyzane i pracownika MPK. Bardzo go to rozbawiło i z uśmiechem na twarzy dojechał do bramy na Redcow.
Jak co dzień auto zostawił na dowolnie wybranym miejscu na parkingu ponieważ przyjechał jako pierwszy do pracy tego dnia. Dwa piętra do dyspozytora pokonał windą. Niektórzy nie lubią zbędnie palić kalorii i nie używają schodów. Podpisał listę, dostał numer wozu, wziął radio i udał się do kantyny zrobić kawę i ruszyć w trasę. Dzień zapowiadał się przyjemnie, słońce leniwie budziło się z nocnego snu. Letnie poranki w słoneczny dzień w Dublinie są naprawdę piękne jeśli tylko oczywiście dopisuje pogoda.
Nowa zmiana dyspozytorów przyszła tuż przed 6:00 rano. Nocna zmiana przywitała poranną, wymienili się krótkimi uwagami co działo się w nocy. Na szczęście noc z soboty na niedzielę minęła spokojnie. Na trasie nie było też w żadnych remontów. Chłopaki zasiedli na fotelach, zalogowali się na swoje konta w systemie i zaczęli patrzeć się w osiem 55 calowych monitorów na których na każdym wyświetlane były po cztery obrazy z różnych kamer na trasie obu linii.
Simon i jego ekipa kontrolerów biletów rozpoczęli pracę o 7:00 w niedzielę. Cała czwórka spotkała się w kantynie. Supervisor przestawił plan działania na dzisiejszy dzień. Dziś ich głównym celem było centrum miasta i poruszanie się na trasie Connolly do Heuston. W dzień wolny na tym odcinku jest najwięcej kieszonkowców, których widok pomarańczowej kamizelki, które noszą kanarzy trochę odstrasza.
Liron, izraelski kierowca Dublin Bus po raz kolejny spóźnił się do pracy. Tym razem nie miał rozmowy z kierownikiem ale już wie, że w poniedziałek może być nieciekawie. Autobusami jeździ od ponad 15 lat i coraz częściej zdarzają się skargi na niego, że zamknął drzwi przed nosem, że pędził jak wariat no i dodatkowo coraz częstsze spóźnienia.
Steven zamknął drzwi na przystanku Museum i z przepisową prędkością ruszył przed siebie. Pasażerów było kilkunastu, tramwaj nie był zbyt pełny. Czterech kanarów kręciło się po pokładzie i sprawdzało bilety. Dojechał do skrzyżowania z Blackhall Place, zatrzymał się, poczekał na sygnał. Dostał zielone światło i już miał ruszyć, ostatnie mięśnia napinały się żeby pchnąć czarną dźwignie i ruszyć z pod świateł, kiedy nagle przed oczami mignęła mu osobówka. Nawet nie musiał hamować, ponieważ nie zdążył jeszcze ruszyć. Kierowca samochodu osobowego nie zorientował się, że uniknął dziś stłuczki ale przypomni mu się ta sytuacja już niebawem, bo do domu przyjdzie mandat z automatycznej kamery zamontowanej na tym skrzyżowaniu.
Właśnie tam i w jeszcze tylko jednym miejscu w całym Dublinie jest kamera, która wyłapuje kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Przez ostatnie dwa i pół roku kamera ta tylko na jednym skrzyżowaniu uchwyciła ponad 1300 uczestników ruchu, którzy złamali prawo. Niestety tylko nie wielki procent z nich otrzymał kary ponieważ część z nich to byli rowerzyści, pojazdy konne lub pojazdy u których nie można było odczytać tablic rejestracyjnych.
Steven dojechał do następnego skrzyżowania tym razem z Queen Street. I tym razem zatrzymał się, poczekał na zielone i ruszył. Tuż po tym jak wóz osiągnął prędkość około 10km/h a jego nos wychylił się z za rogu budynku, Steve po raz ostatni spojrzał w lewo. Jego oczom ukazał się ogromny , dwupiętrowy żółty autobus, który pędził na złamanie karku. Odległość jaka ich dzieliła to było dosłownie kilka metrów. Nie było szans na żadną reakcję. Zamknął oczy, nie zdążył nawet hamować. Poczuł tylko uderzenie w lewy bok, mocne szarpnięcie, światło na chwilę zgasło. Być może stracił przytomność na kilka sekund. Kiedy otworzył oczy zobaczył, że tramwaj ustawiony jest w poprzek skrzyżowania, tarasując tory w kierunku przeciwnym. W kabinie było pełno potłuczonego szkła, w uszach słyszał pisk, który powoli zamieniał się w krzyk ludzi za nim. Uderzenie było tak mocne że zrzuciło go z fotela i teraz wpół leżał wpół siedział między fotelem a prawą stroną kabiny.
Kate jako pierwsza otrząsnęła się z szoku tylko dlatego, że stała na samym końcu 42 metrowego wozu i akurat rozmawiała z koleżanką, która wracała z imprezy.
Simon usłyszał tylko głośny huk. W pierwszym momencie pomyślał, że to wybuchał bomba. Kilka sekund później kiedy podnosił się z podłogi w pierwszym członie wagonu po swojej lewej stronie ujrzał czoło autobusu wmontowanego w bok tramwaju. Deska rozdzielcza Volvo penetrowała boczne siedzenia Citadisa. Wyglądało to jak pocałunek w policzek ale z języczkiem.
Liron nie wierzył własnym oczom. Tramwaj wyrósł dosłownie z pod ziemi. Był pewien, że miał zielone światło. Spieszył się trochę, bo znów za późno wyjechał z zajezdni. Na pokładzie jeszcze nie miał pasażerów. Ale teraz to wszystko już było nie ważne. Teraz w głowie miał pustkę i straszny ból brzucha. Zastanawiał się, czy uszkodził sobie jakieś narządy wewnętrzne uderzając z całym impetem o kierownicę.
Dyspozytor Patrick właśnie opowiadał o swojej ostatniej podróży do Berlina na paradę równości kiedy przez radio usłyszeli EMERGENCY CALL!!!
To był głos Kate , dziewczyny która dołączyła do firmy nie cały rok temu. Zajmowała się sprawdzaniem biletów.
Patrick szybko chwycił za radio, rzucił okiem na monitory ale nic podejrzanego nie zauważył. Zapytał kto zgłasza i gdzie co się stało. W radiu panowała cisza. Sekundy rozciągały się. Wszyscy inni motorniczowie na tej częstotliwości przyłożyli ucho do swojego radia, żeby być na bieżąco i wiedzieć co się stało. W końcu Kate odpowiedziała i oznajmiła, że autobus uderzył w tramwaj tuż przed przystankiem Smiethfield. Patrick szybko wstukał kod kamery na komputerze a obraz pojawił się na głównym monitorze w pomieszczeniu dyspozytorów.
Na ekranie wyglądało to nie ciekawie. Obie przednie szyby autobusu były rozbite. Nie było widać żadnych pasażerów w autobusie. Tramwaj był wykolejony ale stał na swoich kołach. Kolega Patricka, John chwycił za telefon i wybrał numer 112.Po połączeniu i opisaniu wypadku wydysponowane zostały trzy jednostki straży pożarnej i jeden ambulans. Na miejscu pojawiły się też dwa radiowozy.
Liron chciał zgłosić wypadek przez radio ale jego sprzęt uległ zniszczeniu. Po krótkim siłowaniu się z drzwiami kabiny w końcu je otworzył i wyszedł na ulicę. W oddali słychać już było syreny pojazdów uprzywilejowanych. Powoli podszedł do tramwaju, zajrzał przez rozbite drzwi i na ziemi zauważył trzy osoby. Kilka innych powoli dochodziło do siebie na siedzeniach. Zajrzał do kabiny motorniczego i zobaczył Stevena, który właśnie się podnosił. Ich wzrok się spotkał i oboje jak na komendę odezwali się do siebie : Wszystko w porządku? Takie to Irlandzkie. Choćby Ci rękę urwało to pytasz czy OK i odpowiadasz jasne, wszystko dobrze.
Steven wyszedł z tramwaju i spojrzał na barierkę która została zmiażdżona przez wóz. Dobrze, że akurat w tym momencie nie było żadnych pieszych a wszyscy wiedzą, że co chwilę tamtędy jakaś osoba się przeciska. Gdyby to było w środku dnia w tygodniu na pewno byłby to wypadek śmiertelny.
Simon i reszta ekipy kanarów zaczęli pytać się ludzi jak się czują i powoli rozpoczęli ewakuację z tramwaju. Na miejscu pojawili się już strażacy. Przejęli dowodzenie nad ewakuacją rannych i zaczęli ich segregować. Na szczęście nie było żadnych poważnych obrażeń. Kilka osób trafiło do szpitala w celu opatrzenia i na dodatkowe badania.
Oboje kierowców zostało na miejscu przebadanych na zawartość alkoholu. Dodatkowo Steven już po dojechaniu do zajezdni był przebadany przez firmową pielęgniarkę jeszcze raz na alkohol i dodatkowo wykonane zostało badanie na zawartość narkotyków w organizmie. Oba testy wypadły negatywnie.
Kierowca Liron, po rozmowie z policjantami na miejscu wypadku uzmysłowił sobie, że faktycznie na tym skrzyżowaniu miał czerwone a on sam patrzał na następny sygnalizator, który jest jakieś 100 metrów dalej ale należy już do zupełnie innego skrzyżowania. Po jakimś czasie na miejsce zdarzenia przyjechali też mechanicy z Alstom, żeby ocenić czy torowisko i sieć nie uległy uszkodzeniu. Wóz został wciągnięty przez dźwig na tory.
Trasa po kilku godzinach została odblokowana. Motorniczy i wszyscy kontrolerzy zostali odesłani do domu zaraz po tym jak zostali wypisani ze szpitala.
Mocne. Mi się też raz czy dwa zdarzyło przez pomyłkę spojrzeć na zielone przy następnym skrzyżowaniu.
Cud niemal, że nie było ofiar śmiertelnych. Świetnie napisany tekst
Dzięki, czasem mi się udaje coś sensownego napisać 😀