Po trzech tygodniach wolnego nareszcie wróciłem do pracy. Oj, zapomniałem Wam powiedzieć dlaczego miałem aż tak długą absencje.
A było to tak:
W piątek na drugiej przerwie przyszedł a właściwie przybiegł szef kierowników i nawet nie poprosił tylko nakazał przejść do malutkiego pokoju, gdzie czasem odbywają się różne spotkania w małym gronie. Jest tam stół, piec krzeseł i szafa. Brak okna i lampa jarzeniowa nadają pomieszczeniu bardzo klaustrofobiczny charakter.Lekko podniesionym i zdenerwowanym tonem zapytał się :
-Czy używałeś telefonu podczas jazdy?
-Co? Ja? Przecież wiesz, że to raczej nie możliwe – odpowiedziałem spokojnie.
– Ktoś zadzwonił do nas z informacją, że w środę na skrzyżowaniu stałeś i prawdopodobnie korzystałeś z telefonu – z czerwonością na twarzy kontynuował.
– Może…nie wiem…nie pamiętam. Ja nie wiem co jadłem dziś na śniadanie a Ty się mnie pytasz co było dwa dni temu na skrzyżowaniu, które przejeżdżam kilka razy dziennie – spokojnie kontynuowałem – sprawdź monitoring i daj mi znać.
-Niestety dziś już jeździć nie będziesz, zawieszam Cię również na weekend. Najwcześniej możemy spotkać się w poniedziałek, musisz również mieć kogoś ze związków kto będzie Cię reprezentował – wyrecytował na jednym tchu.
Minął weekend, w poniedziałek zadzwoniłem do mojego „adwokata” (też motorniczy) a ten powiedział mi, że spotkanie zostanie przesunięte na czwartek najwcześniej, bo on musi się zapoznać z dowodami. No wiec czekają mnie kolejne dni stresu pomyślałem. No, bo po dwóch dniach adrenalina i napięcie opadło i pojawił się tylko stres.
Kolejny telefon w środę, tym razem spotkanie zostało przesunięte na wtorek ponieważ ja miałem wolne w weekend, mój obrońca wolne miał w poniedziałek wiec nie dało się wcześniej. W między czasie zmienił się też prowadzący te sprawę z jakiś powodów rodzinnych.
Po miłym weekendzie spędzonym w Birmingham udałem się na spotkanie w naszej zajezdni na Red Cow umówione na wtorek. Na korytarzu spotkałem znajomego z pracy, który miał podobną sprawę, został ukarany okresem próbnym na kilka miesięcy ale nadal pracuje. W jego wypadku było trochę gorzej, bo zostało zrobione mu zdjęcie jak trzyma telefon i patrzy na niego.
Jedynie co mi powiedział to: – Trzymaj się swojej historii 😉 Nie ma dowodu, nie ma przestępstwa !!!
Ruszyłem przed siebie. Znów ten sam pokój, ten sam stół, krzesła tylko ludzie inni. Pierwszy w pomieszczeniu pojawiłem się ja i mój adwokat John. Przejrzeliśmy razem wszystkie dokumenty i dowody i okazało się, że dowodów prawie żadnych nie ma oprócz tego, że ktoś przechodził przez ulicę, zauważył mnie w pozycji pochylonej do przodu, głową w dół i z rekami między nogami. I podobno miałem w ręce coś co przypomina telefon.
Następnie do pokoju przesłuchań weszła protokolantka i prowadzący śledztwo. Atmosfera panowała w miarę miła ale dość oficjalna.
Padło pytanie:
-Czy korzystałeś z telefonu ?
– Oczywiście, że nie!! – ze stanowczością odpowiedziałem. Nie mrugnąłem okiem, nie odwracałem wzroku, patrzałem przeciwnikowi prosto w źrenice, żeby pozbawić go pewności. Ręce miałem ułożone na stole, mowa ciała bardzo dużo pokazuje co w człowieku siedzi a ja byłem pewny siebie.
– Nie chce być nie grzeczny ale to Wy musicie udowodnić, że „tramwajowy” jest winny – odezwał się John, mój adwokat.
– No tak, no tak – przygryzając wargę odpowiadał zamyślony „prokurator”. Nigdy nie miałem problemów z z Tobą, jak dotąd Ci ufałem….
Później było kilka formułek o użytkowaniu telefonu, zasady bezpieczeństwa itd. Na sam koniec zostałem powiadomiony, że w przeciągu 24h zostanę poinformowany o wyniku a właściwie o wyroku.
Tak minął tydzień.
Trochę zniecierpliwiony zadzwoniłem do Johna.
– Jaka jest historia John ?- zapytałem
-Nic się nie martw – odpowiedział – mają dużo motorniczych, wiec na chwile obecną nie jesteś aż tak potrzebny. Nie martw się, dowodów żadnych nie mają wiec niebawem wrócisz do pracy.
W między czasie zadzwoniło kilku kolegów z dobrym słowem pocieszenia.
Nastał piątek, koniec kolejnego tygodnia. Zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis „John”.
-Czyżby….? – pomyślałem
– Co słychać – zaczął – dzwonił ktoś do Ciebie ? Dostałeś jakiś list ? – nie czekał na odpowiedź, były to pytania retoryczne.
Kontynuował dalej:
-Sprawa umorzona, nie było dowodów a przeciągało się tak długo ponieważ prowadzący spraw miał zdarzenie losowe…ojciec mu zmarł i też go nie ma w pracy już kilka dni – powiedział, życzył miłego dnia i si rozłączył.
Ufff, kamień spadł mi z serca. Chyba słyszeliście ten grzmot …;)
Próbuję sobie podobną sytuację wyobrazić w Polsce i mi nie wychodzi. Już na etapie dzwonienia do tramwajarzy, że motorniczy w komórkę patrzy. 😉
Po taki telefonie pewnie by była krótka rozmowa: „Panie na Pana miejsce tysiąc ludzi czeka za bramą”
…powaliłeś mnie tą opowieścią . No u nas też tel jest zabroniony, ale jak jest potrzeba to się dzwoni. I nic nikomu nie grozi. Przecież nieraz , nie dwa , musisz zadzwonić do serwisu technicznego gdy coś złego dzieje sie z wozem np : klima nie działa, lub inna awaria. Albo brak zmiennika na trasie – spóźnił się . to musisz powiadomić dyspozytora , a radiostacja nie zawsze działa. No nawet można telefonować do straży miejskiej lub policji gdy awantura na pokładzie i bijatyka.
To jest wina bzdurnych procedur tworzonych przez przygłupów, którym z nudów za biurkiem coś mocno bije na dekiel. Zadzwoni „na zajezdnię” przechodzień, który nie widzi dokładnie ale jest święcie przekonany o tym czego nie widzi, a potem ciężko pracujący człowiek ma się z tego tytułu rozliczać z własnymi szefami? Żenada. Co więcej, podejrzewam że w twoim przypadku zadzwonił jakiś gbur, który nie zdążył dobiec na przystanek i mu uciekłeś – numer linii i wozu przecież widział.
Powinna być procedura prosta jak np. z fotoradarami: jest prosty dowód w postaci choćby i zdjęcia (dzisiaj masa ludzi ma telefon z aparatem, więc to nie taki problem), jest krótka rozmowa i odpowiednia akcja korygująca postawę obwinionego. Nie ma dowodu – nie ma nawet akcji i nikt pracującemu człowiekowi bzdurami gitary nie zawraca.
Gdyby firma naprawdę chciała uczynić porządek w tym temacie to jest na to banalny sposób, choć wymagający pewnych instalacji w tramwaju. Nie powiem jaki bo nie mi płacą za porządek i bezpieczeństwo na swoich torach, podpowiem tylko że pomysł czerpie bezpośrednio z urządzeń SRK. I nie chodzi o coś tak oczywistego i kontrowersyjnego jak kamera. 😉
Jajca sobie robią; poprawność polityczna pogrąży ten kraj. Mnie raz zbesztano w pracy za otwieranie dzrzwi przed kobietami. Wyjaśniłem im, że tam, skąd pochodzę, to by było chamstwo nie przepuścić kobiety. Ale i tak jest parę lasek, które myślą inaczej i do dzisiaj się do mnie nie odzywają.