W poniedziałek nawiedzałem linię zieloną. O godzinie 22.10 zatrzymałem się na Cherywood i….brakło prądu. I tak o 24.30 przyjechał kierowca rezerwowy mnie zmienić autem służbowym. Zostawiłem mu tramwaj, zabrałem czerwoną skodę i ruszyłem do zajezdni.I wyobraźcie sobie, że przez ten cały czas było tylko 5 osób na tym przystanku. Ładne tam odludzie 😉
Ten sam problem był we wtorek rano. Kursowały podobno jakieś trzy busy ale to zawsze będzie mało w porównaniu do tramwaju.
Przypomniała mi się anegdotka z Częstochowy jeszcze. Na pętli na Fieldorfa siedziałem na PK z koleżanką Magdą i pani przyszła i się zapytała czemu tramwaje nie jeżdżą. No to grzecznie odpowiedzieliśmy, że brak prądu i nie wiadomo kiedy awaria zostanie usunięta.
NO NIECH MI PAN NIE MÓWI, ŻE TRAMWAJ NA PRĄD JEŹDZI !!!!! tak nam odpowiedziała zapytaniem i poszła……………
Cherrywood zawsze było traktowane trochę po macoszemu. Pamiętam w największe śniegi (tak z półtora roku temu) musiałem w panice taksówki szukać, bo tramwaje jeździły tylko do Sandyford.
Taki już widać urok zadupia 🙂