Dzisiejszy dzień ciągnął się jak bandaż z ….zakończenia pleców. Ot taka niedziela, pogoda kiepska, dużo ludzi, trochę mżawki. Nic nadzwyczajnego. Właśnie rozpocząłem ostatnie okrążenie, kiedy to podszedł do mnie pan na przystanku Suir Road i powiedział, że ktoś się przewrócił. Pomyślałem od razu o dzieciakach, którzy jeżdżą na tylnej wycieraczce. No to by był klops. Na szczęście zdarzenie miało miejsce w tramwaju a nie na zewnątrz. Oczywiście poinformowany zostałem, że „tu się przewróciła” i wskazał palcem przestrzeń tuż za moimi plecami. Spojrzałem ale nikogo leżącego na podłodze nie było. Zdziwionym wzrokiem spojrzałem się i pytam gdzie, w domyśle mając konkretną odpowiedź na przykład na środku tramwaju lub przy środkowych drzwiach. Facet spojrzał gdzieś daleko i udał się w tamtym kierunku. Wyszedłem z kabiny, a że staliśmy nadal na przystanku wyszedłem na platformę i idąc wolnym krokiem zaglądałem przez szyby do środka. Przy środkowych drzwiach zauważyłem grupkę ludzi nachylająca się nad ofiarą a tuż obok kilka kolejnych osób patrzących na mnie jakimś takim dziwnym litościwym wzrokiem i pokazujących rękami, że to tu, że to to miejsce. Czy tak ciężko jest otworzyć drzwi i zawołać mnie? Dotarłem na miejsce i okazało się, że to starsza pani nie zdążyła złapać się rurki podczas ruszania i jeb przewróciła się tak pechowo, że samym kręgosłupem uderzyła w krawędź stopnia. Trochę lamentowała, że ja boli, że nogami nie może ruszać. Na szczęście to był jedyny uraz jakiego doznała. Żadnego innego złamania, rany czy uderzenia głową. Powiadomiłem dyspozytora o sytuacji. Uprzedzając jego pytanie potwierdziłem, że kobieta ma około lat 70, oddycha, jest przytomna, nie krwawi. Po 5 minutach przyjechała pierwsza jednostka straży pożarnej. Dlaczego straży? Bo pewnie byli najbliżej. W Irlandii każdy strażak jest też paramedykiem i w taki samym stopniu może udzielić pomocy jak załoga ambulansu. Tuż za pierwszym wozem strażackim przyjechał kolejny a następnie za nimi zaparkował prawdziwy ambulans. Panowie się nie spieszyli, w końcu się nie pali a jak pani leży to już nic gorszego jej się nie stanie ;). Streściłem im co się stało i udali się do poszkodowanej kobiety. Wygoniłem kilka osób z wozu, żeby nie przeszkadzali w pracy i sam też się wycofałem z miejsca zdarzenia. Kilka minut później załoga ambulansu wprowadziła wózek, załadowali ranną i odwieźli ją do swojego pojazdu. A ja po 16 minutach opóźnienia ruszyłem w dalszą trasę.