Jak się nic nie dzieje to jest za spokojnie ale jak już się stanie to kumuluje się naraz kilka sytuacji. I tak w czwartek po południu ruszając z przystanku Jervis ktoś pociągnął za hamulec awaryjny, następnie za następny. Zatrzymałem się tuż przed skrzyżowaniem i w tym samym momencie drzwi się otworzyły. Zadziałał mechanizm który otwiera drzwi po 60 sekundach od pociągnięcia hamulca bezpieczeństwa. Po poinformowaniu dyspozytora przez radio udałem się na sam koniec tramwaju a zapchany był po sam dach. Tak to już jest w godzinach szczytu. Na zewnątrz zebrała się juz grupka gapiów. Okazało się, że jedna z pasażerek zasłabła i osunęła sie na podłogę. Zapytałem sie jej czy potrzebujesz ambulans lecz pani odmówiła i powiedziała, że dwa przystanki dalej wysiada. Taką tez wiadomość przekazałem do centrali. W tym samym momencie ktoś z pasażerów już dzwonił na 112 i zgłaszał zdarzenie i wzywał karetkę. I tu powstało zamieszanie. Powiedziałem dyspozytorowi, że pomoc medyczna NIE jest potrzebna ale ktoś już wzywa ambulans. Szef po drugiej stronie radia troszkę był zmieszany i zapytał ponownie
– Czy ona potrzebuje w końcu pomocy czy nie?
-Nie, nie potrzebuje ale ktoś już wezwał karetkę – powtórzyłem
-My się chyba nie rozumiemy-odpowiedział i zapytał ponownie – Czy potrzebujesz ambulans?
Odpowiedziałem krótko, że NIE i na tym zakończyłem rozmowę. Użyłem chyba zbyt dużego skrótu myślowego. Na myśli miałem „karetka nie jest potrzebna ale ktoś nadgorliwy wbrew woli zainteresowanej zadzwonił już po pogotowie”. Wszystko dobrze się skończyło i z 6 minutowym opóźnieniem pognałem dalej.
Piątek
W okolicach godziny 21 ruszyłem z przystanku Jervis (najwięcej zdarzeń chyba jest w tej okolicy). Tuż przed moim wozem dwóch gości zaczęło się bić. W pewnym momencie jeden z nich wylądował na torach. Zatrzymałem się a on pozbierał się szybko, ściągnął kurtkę i ruszył do kontrataku. Pomyślałem, że póki są na chodniku to przemknę obok nich po cichutku, na paluszkach. Niestety, nie udało się. Jeden z nich wylądował na boku mojego tramwaju. Niestety musiałem się zatrzymać, poinformowałem CCR o zdarzeniu, gość poprosił o ambulans i tak staliśmy 15 minut. Wszyscy wysiedli bez marudzenia nawet nie musiałem nikogo prosić ;). Po przyjeździe pogotowia ja ruszyłem do Connolly odstawić wóz bo w tym dniu już jazdy nie będę kontynuował. Przyjechał po mnie jeden z Team Lederów i wróciliśmy do zajezdni. W bazie czekała już pani z pojemniczkiem do badania na zawartość alkoholu i narkotyków i alkomatem. Wynik oczywiście był negatywny. I tak zakończyłem służbę przed czasem. Zdjęcia dostępne na FB a niebawem będą też w galerii na flickr.
Dziś jest sobota
Czy czeka mnie Hattrick? Oby nie 😉
Szerokości