Jakiś czas temu pisałem o pani, która zemdlała w moim wozie. Niedawno mój Team Leader podszedł do mnie i poprosił o wypełnienie papierka. Nie wiedziałem co to może być. Oczywiście musiałem napisać raport i wyjaśnić mniej więcej co się stało, ilu świadków, czy wezwana była policja lub ambulans, jakie warunki pogodowe, widoczność itd itd.
Raporty to integralna część tej pracy. Ma to sens, bo jak taka pani zjawi się za rok i powie, że nikt jej nie pomógł i żąda odszkodowania to wszystko będzie czarno na białym opisane, sytuacja co i jak i gdzie się działo i wszyscy jesteśmy kryci.
Raporty sporządza dyspozytor, na żywo podczas zdarzenia, żeby żaden fakt nie umknął. Zapisuje numer tramu, numer rozkładu, numer kierowcy, lokalizację i opisuje całą sytuację. Kierowca za kilka dni musi przeczytać jego „zeznanie”, napisać swoją wersję, podać jak najwięcej detali i oddać do odpowiedniej komórki. Raport zostanie zarchiwizowany ale nie wiem na jak długo.
Takie raporty robimy nawet po hamowaniu awaryjnym.
Współczuję Ci tej przesadnej dbałości o bezpieczeństwo, żeby nie powiedzieć o rozwolnieniu firmy. Gdybym musiał się w Gdańsku tłumaczyć z każdego hamowania nagłego bo jakiś baran zajechał drogę samochodem czy ktoś wybiegł w niedozwolonym miejscu na torowisko przy pełnej prędkości to byłaby to paranoja, wtedy i godzina by mi nie wystarczyła na wypisywanie raportów po pracy. Zapis z monitoringu i zapisywane parametry z czarnej skrzynki pojazdu nie wystarczą już zamiast raportu w takich sytuacjach? Zawsze może wystąpić sytuacja, że wóz żwawo wyjdzie z poślizgu, nie zdążysz zareagować, hamowanie wyjdzie zamiast 1.4m/s2 to nawet 1.8m/s2 chwilowo i ktoś się przewróci, niczego nie powie, za dwa dni pójdzie do szpitala, zaś poślizg i gwałtowne wyjście nie jest niczym niezwykłym, od tego są poręcze.
Irlandia to trochę dziki kraj z manią bezpieczeństwa, a może Twoja firma wydaje się tylko taka dziwna? W Polsce nikt nie żałował sobie szynowego, żeby wyprowadzić wóz z poślizgu czy tupnąć przed matołkami w blachosmrodach i nie trzeba było pisać z tego powodu raportów, że musiałem hamować, bo była przeszkoda. Cała sytuacja ociera się trochę o paranoję ale drukarnia raportów cieszy się pewnie z tego niezmiernie.
Uwierz mi, przez te trzy i pół roku miałem może siedem hamowań awaryjnych, z czego co najmniej dwa spowodowane przez awarię drzwi, poprzez ich rozszczelnienie. Także chyba się tu bezpieczniej jeździ.
Chciałbym mieć taki wynik. Pięć nagłych przez trzy lata. Pięć nagłych to w pięć dni w Polsce można łatwo nazbierać. Tego Ci zazdroszczę: sytuacji na torze.
Zaś zgubienia zielonej linii Ci nie zazdroszczę. Nie cierpię tego zjawiska, nagłe i do zera a joby idą na Ciebie. I weź jeszcze udowodnij zapleczu, że faktycznie pojazd zgubił zieloną sam z siebie gdy odpisujesz usterkę (jeśli się powtórzyła).