To uczucie kiedy dobiega koniec służby, właśnie kończy się miły cichy i spokojny dzień, lecisz sobie tramwajem 70km/h wydzielonym torowiskiem, po środku wygłuszająca trawa, po bokach ściany obrośnięte bluszczem , tuż przed zakrętem krzaki i lekki łuk w lewo, jeszcze nie zwalniasz, bo nie ma takiej potrzeby aż tu nagle widzisz jakiegoś emeryta o kuli który stoi na środku torowiska a tuż obok jego partnerka robi mu zdjęcie . I już wiesz, że to może być jego koniec i ciągniesz za hamulec , mocniej , tramwaj zaczyna powoli zwalniać, odległość staje się coraz krótsza, pojawiają się pierwsze krople potu na czole dłoń też już mokra coraz mocniej zaciska się na hamulcu, powoli zaczynają wychodzić żyły na knykciach ale wiesz, że to nic nie da. Prawa ręka jednocześnie naciska dzwonek i trąbkę.
Już otwierasz usta do panicznego cichego krzyku, wtedy lewa ręką przesuwa się maksymalnie do tyłu, hamowanie awaryjne, tramwaj dalej sumie. W końcu to ponad 40ton, tarcie bardzo słabe, przecież to metal trze o metal a nie guma o asfalt. I nagle dziadek robi krok w bok i w ostatniej pierdylnej mili mikro nano sekundzie odsuwa się a Ty zatrzymujesz się tuż obok niego patrzysz bezsilnie a jego towarzyszka macha do Ciebie z uśmiechem na twarzy.
Gdyby tylko wtedy kosili trawę lub spadło by pięć kropel pierwszego deszcz jeszcze szybciej sunął bym po szynach na zablokowanych już kołach. Wtedy nie było by ratunku, nie było by uśmiechu. Jedynie co to pozostało by pani w telefonie ostatnie zdjęcie prawdopodobnie męża.
Over and out
Powrót jutro rano o 6:00 😉