Kiedyś, w niedalekiej przeszłości Luas był wzorem do naśladowania dla innych środków komunikacji publicznej. Jako jeden z nielicznych utrzymywał się sam, bez dotacji z budżetu miasta. Jako całkowicie prywatna firma oferowała dobre warunki pracy i w miarę niezłe warunki płacy. Kiedyś mówiąc, że pracuje się w Luas-ie było malutkim ale zawsze prestiżem. W końcu jest nas tylko stu siedemdziesięciu kilku w całym kraju.
Zadowolenie pasażerów sięgało 95% co też jest chyba rzadko spotykane na skale światową. 99% kursów było wykonywanych punktualnie na czas. Na ten sukces uczciwie pracowaliśmy wszyscy, często przymykając oko na niektóre usterki takie jak nie działająca kontrolka. Czasem też mieliśmy krótsze przerwy z powodu opóźnień a wtedy tylko szybko kanapka, mała kawa i zamiast 30min przerwy było 20min i z powrotem na trasę, żeby pasażerowie byli szczęśliwi.
Przez pierwsze pięć lat mieliśmy klauzulę w umowie o pracę mówiącą o zakazie strajku. Czyżbyśmy byli aż tak niezastąpieni i potrzebni dla półmilionowej stolicy Irlandii, że zakazano nam opuścić stanowiska pracy?
Kiedy tramwaj w Dublinie rozpoczynał swoją działalność pensje nie były wygórowane. W czasach prosperity nazywanych Czasami Celtyckiego Tygrysa motorniczy zarabiał około 28.000€ na rok brutto. Dla porównania zwykły pracownik na budowie, nie żaden majster czy nawet jego pomocnik zarabiał 50.000€ na rok brutto (mogę się mylić, bo mogło to być więcej). Także różnica była spora a chętnych do pracy nie aż tak wielu. Praca w weekendy,święta, która zaczyna się o 4 rano a najpóźniejsza służba kończy o 2 w nocy lub rano (jak kto woli)
Prowadzenie tramwaju to może nie jest coś co męczy fizycznie i wymaga co najmniej dwóch fakultetów. Natomiast psychicznie jest to praca nie dla wszystkich i zrozumie to tylko ten co prowadzi tramwaj,pociąg lub metro.
Chcesz się poczuć jak jeden z nas?
Więc obudź się o 3:30 rano. Wyobraź sobie, że przez dziewięć godzin od 4:00 siedzisz przed telewizorem i patrzysz na obraz kontrolny a twoim zadaniem jest przełączanie kanałów pilotem co 30 sekund i na każdym programie jest ten sam obraz. Co 5 minut niech ktoś znienacka wbiegnie do pokoju i zacznie gwizdać Ci tuż przy uchu gwizdkiem a po kilku sekundach zniknie. Po trzech godzinach możesz zrobić sobie 30 minut przerwy. Po wschodzie słońca usiądź tak, żeby świeciło Ci prosto w oczy (możesz założyć okulary przeciwsłoneczne) Oczywiście przez cały ten czas przed przerwą nie masz dostępu do bieżącej wody, toalety, telefonu,krzyżówki,nie możesz też słuchać radia. Po prostu siedzisz i pierdzisz w fotel. Po przerwie powtórka…
Ta monotonia stukotu kół a przed oczami ciągle dwie proste kreski. Zero ruchu, mało świeżego powietrza, bo szyb otwieranych ani szyberdachu w kabinie nie ma a skupionym trzeba być w stu procentach od pierwszej do ostatniej minuty swojej służby. Nawet na chwilę nie można zmrużyć oka czy zrobić sobie krótkiej przerwy, bo nóż jakiś baran-pieszy ze słuchawkami w uszach postanowi nagle wejść na tory lub nie koniecznie niedzielny kierowca postanowi wykonać jakiś nie typowy manewr zawracania lub wyprzedzania właśnie na torowisku. Kierowcy autobusów mogą przynajmniej skręcać, bo mają kierownice. A my możemy tylko patrzeć i hamować, gdy widzimy przeszkodę przed sobą.
Jak już wspominałem praca nie dla każdego. Dlatego w naszym cierpieniu firma postanowiła nam lekko pomóc po naszych wcześniejszych prośbach i petycjach. Negocjacje trwały dwa lata ale w końcu zniesiono klauzulę zakazu strajku i dano nam kilka dni wolnych ekstra w roku. Dzięki temu, co osiem tygodni mój długi weekend zaczyna się już w piątek bo kończę pracę w czwartek około południa.
Minęło kilka lat i firma po raz kolejny podpisała lukratywny kontrakt na obsługę tramwajów w Dublinie. Tym razem postanowiliśmy już nie dać się wykiwać i zażądaliśmy podwyżek. Tutaj rozpoczął się upadek. Niestety pokojowe rozmowy trwające osiemnaście miesięcy nie przyniosły żadnego rezultatu. Musieliśmy się uciec do najsilniejszego argumentu czyli do strajku. Na 172 głosujących motorniczych 171 było za akcją protestacyjną. Nikt nie obawiał się konsekwencji. Część pewnie sądziła, że prezes się przestraszy i wszyscy się pogodzimy. Tak się nie stało. Tak ciężko zapracowany szacunek i respekt runął w gruzach. Część pasażerów pewnie nas znienawidziła, część być może jeszcze nas popiera. 90tys pasażerów dziennie przez cztery dni zostało zawiedzionych. Dobrą opinie i reputacje będzie teraz bardzo ciężko przywrócić.
A to jeszcze nie koniec. Kolejna data strajku to 17 marca – dzień Świętego Patryka, największe święto państwowe w Irlandii. Tłumy ludzi ściągną z całego kraju i nawet świata, żeby poczuć klimat i atmosferę świętowania. Niestety tramwaje nie będą kursowały ale jest plan awaryjny. Zamiast tramwajów mają kursować autobusy.