Bardzo ciepło było około południa. Nawet bym rzekł gorąco. Jakiś taki byłem słaby. Wypiłem kubeczek ciepłej kawy i od razu przeszło zmęczenie. Jeździło się całkiem miło do czasu. Po godzinie 18 zaczęło padać. Wjechałem na pętlę, zatrzymałem sie na chwilę żeby … o tym za chwilę. Podjechałem na przystanek, żeby mogli wsiąść sobie prawie zmoknięci pasażerowie. Do odjazdu było jeszcze 6 minut. Podszedł do mnie pan i sie pyta:
– Czy pan to ma obowiązek podjechać na przystanek do wsiadania? – zapytał spokojnie
Grzecznie odpowiedziałem i właściwie zapytałem – Czyż nie podjechałem i umożliwiłem panu wejście do tramwaju?!
– Ale nie potrzebnie pan tam stał na pętli a my tu mokniemy.
– Bardzo mi przykro proszę pana ale musiałem załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. A tu niestety nie da się ponieważ jest chodnik i przechodzą ludzie.
– A tam to niby gdzie pan się załatwił!! – zapytał już ze złością.
Szczerze mówiąc to gówno go powinno obchodzić gdzie sie załatwiam a konkretnie odcedzam kartofelki. Ale oczywiście odpowiedziałem mu, że tam są krzaki i mogę w spokoju oddać się rozkoszy.
Był już bardzo poirytowany 😀 co nie ukrywam bardzo mnie ucieszyło, ponieważ staram się być maksymalnie opanowany w rozmowie z pasażerami i jak na razie całkiem nieźle mi się to udaje. A opanowanie i spokój jeszcze bardziej denerwuję osobę atakującą niż gdybym wybuchł. Ja całkowicie rozumiem tych ludzi, że czekali kiedy podjadę ale mieli gdzie się schować, ponieważ 10 metrów od przystanku jest brama i kilka mniejszych daszków od pobliskich sklepów.
– My tę sprawę załatwimy inaczej proszę pana – rzucił gwałtownie
– Jeśli pan chce to jestem w stanie użyczyć długopisu i karki żeby mógł pan sobie zapisać numer wozu i złożyć ewentualna skargę – odpowiedziałem z ironią. Tym chyba przebrałem miarkę. Gościu usiadł i już nic się nie odezwał.
Ruszyliśmy, po drodze nie miłosiernie padało a nawet lało. Nic nie było widać. Szyby zaparowane, wycieraczki nie nadążały zbierać wody z szyby. Jechałem bardzo ostrożnie, bo w takiej pogodzie ruchy ludzi są tylko nastawione na schronienie sie przed deszczem a nie uważanie na nadjeżdżające pojazdy. Na szczęście zmiana dobiegła końca bez jakichkolwiek przeszkód. Zjechałem na zajezdnię, oddałem dokumenty dyspozytorowi i zapytałem się czy ktoś dzwonił w sprawie skargi na mnie. Nie było żadnego telefonu ;P. Być może, że w przyszłym tygodniu wpłynie pismo od wyżej opisanego pasażera w celu ukarania mnie. Jestem bardzo przezorny i już mam napisaną odpowiedź. Pożyjemy zobaczymy