Miał być dzień jak co dzień. Zmiana, zmiennik wóz przekazał w stanie dobrym, siadłem za sterami a on obok mnie, bo do domu chciał dojechać. Przejechaliśmy przez miasto, troszkę porozmawialiśmy itd. Wicek wysiadł. Ruszyłem. Przejeżdżam przez nie używaną starą pętlę awaryjną a tu nagle SZYSZYHSUIHXJBZGUIS, patrzę w górę w otwarty szyberdach a tam się strasznie iskrzy, niczym odpalone wiele petard o dużej mocy. Szybko złapałem za linkę od pantografu pociągnąłem żeby go ściągnąć, zacząłem hamować. Zatrzymałem się. Otworzyłem drzwi a ludzie w przeciągu pół sekundy się ewakuowali z dwóch wagonów. Od błysków na dachu zajęła się trawa wokół tramwaju. Nie zastanawiałem się długo. Szybka reakcja, pierwsze co to gaśnica. Spojrzałem w górę nic nie widać, żadnego dymu ani nawet ognia. Widocznie samo się zagasiło. Zacząłem gasić trawę bo to wiadomo co może się zająć od tego. Widzowie sie przyglądali. No sytuacja prawie opanowana. Zadzwoniłem do dyspozytora z informacją, że potrzebni będą mechanicy ponieważ zaczął się palić pantograf. Zapytał się czy są ranni i czy potrzebna straż. Szybko się rozejrzałem prawie nikogo już nie było. Zostali tylko ciekawscy fotografowie, których zawsze wszędzie pełno. Poinformowałem, że sytuacja opanowana. Chyba sie lekko pomyliłem. Spojrzałem w górę a tam się trochę kopci. Szybko wskoczyłem do kabiny, wziąłem drugą gaśnicę wbiegłem do wozu, wychyliłem sie przez okno i 6kg proszku gaśniczego poszło na pantograf, izolatory, odgromnik. Uff tym razem to już koniec.
Z daleka było już słychać wycie syren straży. Przyjechali, przywitali się, obejrzeli wóz.
-Widzę, że wszystko OK. Zabawki gaśnicze zadziałały 😉 – stwierdził dowódca drużyny
Co do gaśnic to faktycznie chyba miła rację, że to zabawki. Niby 6kg proszku gaszącego a działały maksymalnie 7sekund. Gdyby coś większego sie paliło to sądzę, że nie dałoby rady tego ugasić. Policja też zjawiła się na miejscu. Spisali moje dane, stwierdzili, że powinienem dostać nagrodę za ugaszenie trawy, bo mogło by się to bardzo rozprzestrzenić.
Przyjechali mechanicy weszli na dach. Okazało się, że odgromnik rozerwało na strzępy. Bardzo byli zadowoleni, że to ja ugasiłem. Strażacy, gdyby sie do tego dorwali to by rozpruli cały dach, żeby dostać się do „źródła ognia”. Już ponoć kiedyś miało miejsce takie zdarzenie. Wystarczyło tylko lekko przygasić ogień a oni rozpruli całą podłogę. No cóż chłopaki chcą się wykazać :P.
Tym uszkodzonym wozem zjechaliśmy do zajezdni. Dostałem nowy i wyruszyłem na trasę. Dopiero po czasie zauważyłem, że pieczę mnie lekko przedramię. Okazało się, że lekko ucierpiałem przy całym tym zdarzeniu. Kawałek gumy z dachu spadł mi na rękę i mam oparzony kawałeczek skóry. Szkoda, że nie nadaje to się do odszkodowania.
Mam nadzieję, że szybko taka sytuacja mnie sie nie przydarzy.
Zdjęcia niebawem wrzucę