W drodze do pracy padało, czekałem na swój tramwaj padało. Siadłem na wóz przestało padać.
O godzinie 16:16 zatrzymałem sie na przystanku, standardowa procedura – drzwi otworzyć, poczekać, dzwonek wewnętrzny, 3 sekundy, drzwi zamknąć i….. stoimy :/ Spojrzałem na kontrolki od przetwornicy. Się świecą. Woltomierz wskazuje brak pracy przetwornicy wozu pierwszego. Wysiadłem, zamknąłem swoja kabinkę i poszedłem sprawdzić drugi wóz czy pracuje. Niestety cisza. To już musi być brak napięcia w sieci. Szybko telefon do dyspozytora:
– Dzień dobry sześćset pięć z tej strony, czy przewidziane są jakieś chwilowe wyłączenia napięcia na trasie? – spytałem bo po drodze widziałem sieciowców jak coś kopali.
– Zaraz się dowiem, dzięki za informacje – odpowiedział szanowny szef 😉
Spojrzałem na przeciwny tor a kilkaset metrów dalej, na przystanku też stoi tramwaj. Poczekałem cały cykl świateł, żeby się upewnić, że u niego też brak napięcia. Nie myliłem się. Mimo, że stał za przerywaczem, gdzie może być zasilanie już z innego źródła to i tak nie ruszył się z przystanku. No cóż, wypadało by poinformować pasażerów o zaistniałej sytuacji.
Proszę państwa, brak napięcia w sieci. Awaria może potrwać od kilku minut do czasu nie określonego. Centrala już poinformowana, szukają usterki – uznałem, że udzieliłem maksymalnie wyczerpującej informacji, głośno, stanowczo i wyraźnie. To samo zrobiłem w drugim wagonie 😉
Usiadłem sobie w kabinie, wyłączyłem zbędne urządzenia wykorzystujące napięcie baterii, bo po włączeniu prądu mogło by sie okazać, że właśnie baterie są zbyt słabe, żeby uruchomić wóz.
Oczywiście przychodzili ludzie i pytali się – A jak długo postoimy? A będzie komunikacja zastępcza? A …..
Grzecznie odpowiadałem na każde pytanie. Nikt nie pyskował, nie krzyczał, nie próbował się wyżyć na mnie.
Staliśmy dwadzieścia minut. Jest prąd. Dłuuuuugi dzwonek, żeby ludziska się zbiegli, zamknąłem drzwi i odjazd. Na zegarku minus 20minut. Nadrobimy 😉 Na szczęście światła koło PKS’u były wyłączone, dzięki czemu zyskałem dwie minutki, bo to one najdłużej nas trzymają jak się źle trafi. Później szło już gładko. Z każdą chwilą opóźnienie malało. Na pętli odwrót, szybka wymiana i już ruszyłem prawie planowo. No bo co to jest 5 minut po czasie 😛
A reszta dnia upłynęła w ciemnościach, bo nadciągnęły ciężkie chmury z których na szczęście nic nie padało