Dziś według grafiku miało być wolne ale, że brak ludzi to zgodziłem się jeszcze po raz ostatni przyjść na setki czyli godziny nadliczbowe z wolnego. A co mi tam niech żonka ma trochę więcej pieniędzy jak wyjadę. Zmęczony dziś byłem, głowa bolała i do tego jak to jesienią zimą (!) ślisko że hej.
Wczoraj miałem też rozmowę z prezesem w sprawie mojego rozwiązania umowy o pracę. Oczywiście gadka szmatka o wszystkim i o niczym. On, że ludzi nie ma i tak nie wolno i pracodawca musi mieć czas, że niby 3 miesięczne wypowiedzenie mnie obowiązuje a ja, że już nie jestem ujęty w planie pracy na luty i że jakoś wcześniej jak chciałem to sie umowy nie dało takiej dać itd. W każdym razie podobno ma być wszystko OK. Ja już się tym nie przejmuję. 28 stycznia pójdę się rozliczyć ze wszystkich papierków, dokumentów i innych dupereli, trzeba będzie oddać bilet wolnej jazdy mój i małżonki no i jeździć komunikacją miejską jak każdy czyli kupować bileciki 😉 przez te kilka dni.