Cięzki był dziś dzień na linii czerwonej. Ledwo zasiadłem już zaczęły się kłopoty. Coś się popieprzyło ze światłami i n ie mieliśmy „zielonego światła” na skrzyżowaniu A15. A zaczęło się to odemnie. 5 razy auta dostały zielone a ja nie. Już po drugim razie głosiłem problem. No i dyspozytor zadzwonił do „zarządu dróg miejskich -> DCC” żeby „zresetowali” skrzyżowanie. Niestety nie pomogło i za każdym razem kiedy tramwaj nadjeżdżał dyspozytor musiał dzwonić do DCC, żeby oni załączyli pionową pałeczkę. Gdyż nawet nasza wieża kontrolna utraciła możliwość sterowania tym sygnałem. A później to już się potoczyło. Opóźniony o ponad 4 minuty dojechałem do końca. Jak na złość pełno ludzi, na każdym przystanku drzwi się nie domykały. W drodze powrotnej też nie było łatwo ale jakoś się dokulałem. A wieczorem chwila grozy. Że tak powiem motorniczy dostał „po ryju”. Jakiś szanowny pasażer zaciągnął hamulec bezpieczeństwa. Można go zresetować ale trzeba wyjść do drzwi. No i Antonio poszedł to zrobić. Przez radio tylko słyszałem, że pilnie potrzebuje ambulansu i że zatrzyma się na następnym przystanku. Chwilę byliśmy wstrzymani ale później się rozgoniło towarzystwo i gdy zmykałem do domu wszystko wróciło do normy.
Zdjęcia z trasy by się przydały, wiem. Ale jak to robić jak obie ręce zajęte. Nudno się tu robi bez fotek, fakt. Postaram się trochę to urozmaicić 😉