Rano wstałem szybko, nawet kawy nie robiłem, bo bym dziś za dużo wypił. Termometr wskazywał minus 10 stopni, więc trochę zimno. Na szczęście wozy pozałączane były. Wyjechałem i 30 minut później szczęka mi latała. Trochę zacząłem marznąć. Spojrzałem ale wszystkie grzejniki były załączone. Musiałem założyć kurtkę i tak objeździłem poranek.
Wróciłem do domu, zjadłem śniadanko i lekko się zdrzemnąłem. Godzina spania to zawsze coś szczególnie gdy znów trzeba iść do pracy na czternastą. Tym razem już zalałem termos kawy, bo by mogło być ciężko wytrzymać. No i objeździłem do końca. A do urlopu coraz bliżej 😉