No i po zmianie czasu…jakoś tak się wcześniej wstaje….trochę ciemno rano ale za to wieczorem dłużej jasno. Rano wyjechałem z zajezdni, niby wszystko w porządku ale zauważyłem, że ludzie do ostatnich drzwi wsiadają jakoś dziwnie bokiem.Kontrolka nic nie wskazywała, że się drzwi źle zamykają albo otwierają.Na pętli wyskoczyłem, zobaczyłem i stwierdziłem, że przejeżdżę ranny szczyt bo szkoda tych ludzików co wychodzą punktualnie na swój ulubiony tramwaj.Nikt nawet nie przyszedł mnie poinformować, że coś jest nie tak.Wszyscy chcieli dojechać jak najszybciej :P. Zrobiłem jedno kółko i zjechałem do zajezdni, bo zaczęło się robić tłoczno i może by ktoś wypadł.
W radyjku grała fajna muzyczka.Zagrali Westbam i zaraz wróciły wspomnienia z wakacji kilka lat temu.
Przed południem wychodzę z łuku dojeżdżam do przystanku a tam stoi tramwaj, którego już nie powinno być.Podjechałem bliżej, bo pewnie usterka i trzeba będzie pomóc koledze, żeby szybciej było.Podszedłem do niego i gość mi mówi:
– Nie ma napięcia w sieci albo siadły obie przetwornice.
Popatrzałem w górę zobaczyłem, że pantograf nie dolega do sieci.Powiedziałem mu, żeby poluzował linkę od pantografu i pomogło :P. Ruszyliśmy trochę spóźnieni ale w miarę się jechało.Dojechaliśmy do pętli i on wrzucił na wyświetlacz „Zjazd Awaryjny” i pojechał :/. A ja się musiałem borykać z podwójną ilością pasażerów.Ale ja twardy jestem i dałem radę. W końcu na plecach ich nie nosiłem.Dnióweczka zleciała ani się nie obejrzałem