Jeeeżżżżuuuuuu jak mi się nie chciało dziś wstać. Leniwie zwlokłem zwłoki z łóżka o godzinie 5:00. Poszedłem do kuchni wstawić wodę na kawę a tu TRAGEDIA !!! Zostało kawy Nescafe ledwie na pół małej filiżanki. Uff na szczęście w pracy w szafce leży rezerwa na wypadek wojny chyba już rok czasu – pomyślałem – oby jeszcze była dobra w smaku 😉
Podpisałem listę, wziąłem papierki wozu a tu podchodzi do mnie kierownik i mówi, że jedzie ze mną bo na pętli prezes będzie już czekał bo chce zobaczyć jak ogólnie wygląda praca na punkcie (chodzi o bilety elektroniczne i nasze przerwy).
Dojechaliśmy na miejsce, zapukałem do okienka żeby nas panienki łaskawie wpuściły no i się okazało że najważniejszego herszta bandy nie ma. Pewnie zaspał ironicznie się kier zaśmiał.
Pojechałem. No i postali, popatrzeli, pokiwali głowami i pojechali na ciepła herbatkę do biurowca oczywiście samochodem a nie tramwajem. Bo zimno i mokro. A ja grzałem w moim tramwajku, żeby wszyscy jadący troszkę sie ogrzali. Ogrzewanie załączyłem na 2/3 no i chyba musiało być dobrze wszystkim bo nikt nawet okna nie otworzył.
Jechałem już do zmiany a tu dyspozytor dzwoni do mnie:
-Słuchaj jest sprawa, jak nie będzie zmiany dla ciebie to się nie martw. Jedź dalej gdzieś cię znajdziemy.
No bardzo śmieszne. Chociaż z drugiej strony nigdzie mi sie nie spieszyło no i wpadło by kilka nadliczbowych ;). Ale cóż szanowny kolega Mariusz zdążył.