W pół drogi do końca trasy, 6 minut opóźniony, tramwaj przede mną (on opóźniony juz jakieś 10 min), na końcu postój tylko 4 minuty. A ja muszę do ubikacji. I co ? I „bolec” czy będę opóźniony 5 czy 10 min, iść muszę. Wybaczcie ludziska, z mokrymi gaciami nie pojadę 😉
Przez ostatnie kilka dni mamy dość duże opóźnienia na trasie, szczególnie w okolicach godziny 16-18. Wtedy to panuje szczyt komunikacyjny i wszyscy uderzają do domu. Ale dlaczego do domu? Przecież święta tuż tuż, więc może lepiej na zakupy a później do domu? Chociaż patrząc po sobie to też jeszcze nie przygotowaliśmy się do wydania połowy wypłaty 😉 na upominki.
A wracając do opóźnień. Na większości skrzyżowań mamy priorytet i światła są ustawione „pod” tramwaj lub sam je załączam. Ale jak się jeden opóźni, to wtedy cały system się wali, światła głupieją, jedzie jeden tram za drugim, ludzie wsiadają do pierwszego nadjeżdżającego, nie widzą, że na dupie już jest następny i opóźniają go itd itd itd i tak w kółko. Może za dużo wozów wyjeżdża na trasę? Chyba podsunę pomysł kasacji kilku kursów do działu planowania 😀
Raczej trzeba się mocniej spóźniać, to akurat wyjdzie na następny kurs w kolejce i się ludzie nawet nie zorientują 😉