No i się doigrał. Sobota, ósma trzydzieści rano, ruch nie wielki.
Dopiero co się obudziłem 😉 Wypoczęty jak zwykle sunąłem po szynach maszyną. Tramwaj przede mną wypadł z kursu, z powodu sprzeczki dwóch byłych kochanków płci odmiennej, którzy dość mocno się pobili i pozostawili mnóstwo krwi na pokładzie. Musiałem krótką chwilę poczekać na przystanku poprzednim, na Jervis, bo pasażerowie wysiadali bardzo powoli. No i w końcu ruszyłem. Pierwsze światła, zielone (znaczy się pionowe), dojeżdżam do drugich (Capel Street) też pionowo zielone. Ułamek sekundy, patrzę w prawo a tu zbliża się srebrny Ford Fokus. Zbliża się stanowczo za szybko, żeby się zatrzymać. W tym samym momencie pomyślałem, że to Gardai (policja) i że pędzą do jakiegoś zdarzenia. Kolejny ułamek sekundy uzmysłowił mi, że to jednak zwykły użytkownik drogi który się zagapił. I BUM, uderzenie w bok, coś było czuć, lekki wstrząs ale szyby się nie potłukły. Trochę spięty zgłosiłem sprawę przez radio standardowym komunikatem:
Emergency call, RTA (road trafic accident) na skrzyżowaniu A35 outbound (z wyjeżdżając z miasta), obie linie zablokowane, nie potrzeba wyłączać prądu. Czy potrzebne są służby medyczne poinformuję za chwilę.
Dyspozytor odpowiedział, że przyjął, następnie nakazał następnemu za mną zatrzymać się przystanek wcześniej i cierpliwie czekał.
Otworzyłem drzwi od kabiny, zapytałem pasażerów czy ktoś potrzebuje pomocy medycznej. Nie było chętnych więc wysiadłem i udałem się do kierowcy Forda. Jego też profilaktycznie zapytałem czy jest OK, on zapytał mnie czy wszystko dobrze i oboje stwierdziliśmy, że to tylko trochę złomu i na szczęście nikomu nic się nie stało.
Na miejscu natychmiast pojawiła się Garda, ponieważ dopiero co odjechali z poprzedniego zdarzenia na przystanku następnym, gdzie para okładała się pięściami. Krótka historia co się wydarzyło, spisali dane, oboje dmuchnęliśmy w alkomat. W obu wypadkach wykazało zero. Samochód został odholowany a ja tramwajem wróciłem do zajezdni. Po czasie stwierdzam, że powinienem go tam zostawić, żeby ktoś inny już prowadził lub powinienem odstawić go tylko na Heuston na tor boczny. Niestety człowiek pod wpływem adrenaliny inaczej postrzega świat i może wydarzyć się kolejny wypadek.
Na szczęście wróciłem do bazy cały, czekał już na mnie mój przełożony. Krótka rozmowa, stwierdził, że dziś już do pracy nie wracam. Ja dodałem, że w niedzielę też nie przyjdę. Nie było z tym żadnego problemu. Należy się pozbyć stresu, żeby wrócić do pracy wypoczętym.
Tomaszu ! u mnie takie coś jak to co na foto nikt nie traktuje jako stres. To takie coś jakby przecinek w tekście dnia codziennego. Nikt nikomu nie udzieli wolnego dnia za takie coś . Jedzie się dalej !
Nie chcę, żeby to zabrzmiało złośliwie, ale lubię czytać o tych wszystkich „nietypowych” wydarzeniach na Twoim blogu – niech więc auta wjeżdżają w te tramwaje jak najczęściej (byle nie za szybko…) 🙂