W poprzednim odcinku:
Pachołek drogowy zatarasował mi drogę ale po szybkiej „bez problemowej” interwencji pojechałem dalej
Dojechałem do stacji końcowo początkowej po przejechaniu krótkiego odcinka z prędkością nie większą niż 25Km/h. Rozglądałem się to na tory , to na przystanki , na sieć ale nic nie wzbudziło mojego zaniepokojenia.
Ruszyłem z pierwszego przystanku. Ludzie wsiedli, odjazd , kolejny przystanek i tak aż ruszyłem z Kingswood w kierunku RedCow . Nic nie wskazywało, że pojawią się jakieś problemy. Na tym odcinku maksymalna dopuszczalna prędkość to 70km/h w dodatku z górki więc ponad 30 tonowy pojazd rozpędza się szybko. Na ekranie wyskoczyła informacja o awarii jednego z wózków napędowych , no cóż , zdarza się. Dojadę do przystanku , zrobię reset , może się naprawi i pojedziemy dalej. Zgłosiłem to i kontynuowałem jazdę. Po kilkunastu sekundach zacząłem czuć jakiś swąd palonych kabli lub czegoś podobnego. Zwolniłem i zacząłem słuchać, wąchać, rozglądać się dookoła. Przystanek był już w zasięgu wzroku więc postanowiłem dojechać do niego.
Wysiadłem z kabiny i podszedłem do pierwszego zestawu kół. Z pod wózka unosił się mały dymek. Tuż przed kołem zauważyłem jakiś metalowy obiekt na szynie. Zgłosiłem to dyspozytorowi. On powiedział, żebym wycofał kilka merów, co zrobiłem. Moim oczom ukazała się metalowa blokada do kół, którą podkłada się na szynie , żeby na przykład wóz techniczny się nie zsunął. Blokuje się też tym wózki, żeby nie odjechały itd.
Ogólnie mówiąc dość spory kawał metalu, który zmniejszył swoją objętość o połowę 😐. Już miałem go złapać ręką i zabrać ze sobą, kiedy w ostatniej chwili jeden z kanarów krzyknął – STOOOOP!!
Uratował mnie od okrutnego poparzenia. Metal ten był tak rozgrzany, że kiedy przyłożyłem buta to podeszwa się lekko stopiła. Odczekaliśmy chwilę , do momentu kiedy można było to zabrać w miarę bezpiecznie. Wysadziłem pasażerów i pojechałem zawrócić w najbliższym możliwym miejscu.
Stukot kół był niewyobrażalnie głośny. Nie wiem jak długo tak jechałem z zablokowanym kołem ale płaszczyzny musiały być ogromne. Koło było chyba kwadratowe 🫣.
Na następny dzień odbyło się dochodzenie, jak do tego doszło. Musiałem opisać całą sytuację. Na koniec jeden z prowadzących „śledztwo” zapytał, jak to się stało, że nie zauważyłem dużego , żółtego obiektu na szynie. Na odpowiedź nie musieli długo czekać. W moim imieniu wypowiedział się nasz „związkowiec – obrońca” : Jak to się stało, że ekipa która używała tego sprzętu na torach w nocy zapomniała zabrać dużego, żółtego obiektu z szyny.
Dodaj komentarz