Matka wsiadła z dzieckiem do windy na Connolly i zjechała na dół na przystanek tramwajowy. Czegoś tam zapomniała i wróciła się na górę. W między czasie dziecko wsiadło do tramwaju a tramwaj ruszył. Nie wiem dokładnie po jakim czasie dziecko się odnalazło ale trwało to sporo, ponieważ tramwaj ten dojechał do drugiego końca trasy a to co najmniej 40 minut. Ale do rzeczy. CSO czyli tzw. kanarzy zostali poinformowani o zdarzeniu. Ale jak to bywa nie było ich pod ręką. Dyspozytor nakazał kierowcy wszystkich wywalić z tramwaju i jechać z dzieckiem z powrotem na Connolly. W międzyczasie kilka przystanków dalej CSO wsiedli i zaopiekowali się zgubą a motorniczy zaczął zabierać pasażerów na pokład.
Tak się zastanawiam czy to nie zbyt przesadne zachowanie. Z jednej strony można by wsiąść dzieciaka do kabiny i niech jedzie, żeby go nikt nie porwał ale z drugiej znów strony w razie wypadku mógł by zostać poturbowany lub ranny. Na siedzeniu za kabiną też nie można posadzić, bo przecież nie będę patrzał non-stop czy ktoś go nie chcę zabrać, bo trzeba się na drodze skupić.
Koniec końców rodzic i dziecko zostali połączeni, później tylko krótkie wyjaśnienia na policji. Ciekawe kto zostanie pracownikiem miesiąca 😉 za ten czyn a może i nawet pracownikiem roku 😉
Podsumowując bardzo bym był zadowolony z takiej opieki jeśli by to padło na mnie i mojego podopiecznego.