Aż się za głowę złapałem kiedy zobaczyłem datę ostatniego wpisu. Czy jestem leniwy? Chyba troszkę a może po prostu nie było o czym pisać lub nie było kiedy pisać. No więc proszę, oto jestem. Zaczniemy od spraw lokalnych. Skoczek o którym wspominałem kilka tygodni temu znów się uaktywnił. Jechałem pierwszym tramwajem rano, tuż po szóstej. Od jakiegoś czasu spodziewałem się gościa. Wszystko przebiegło tak jak sobie zaplanowałem. Ograniczenie prędkości w tym miejscu mamy do 50 km/h ale ja zwalniam do 30km/h . No i go dostrzegłem. Leżał jak zwykle głową w dół, boso, w czarnej kurtce. Zauważyłem i pomyślałem: mam Cię ptaszku :D. Przejechałem jeszcze kilka metrów, żeby zablokować mu drogę ucieczki z jednej strony i zatrzymałem się nad nim. Przez radio poinformowałem o zaistniałej sytuacji i udałem się na tory, żeby sprawdzić jak się pan miewa. Dżentelmen ów miewał się dobrze i zaczął powoli wypełzać spod tramwaju. Zapytałem dyspozytora, czy mam go zatrzymać lub dobić nastawiaczem. W odpowiedzi zostałem poproszony o pozostanie w kabinie i oczekiwanie na policje. Panowie z Gardy przyjechali ale delikwenta nie zatrzymali na miejscu ponieważ gość zbiegł z miejsca zdarzenia. Aresztowali go kilkanaście minut później na parkingu pobliskiego hotelu. I po raz kolejny pieniądze podatników zostaną zmarnowane, ponieważ odbędzie się rozprawa sądowa na której nic nie orzekną, bo pana nie można zmusić do leczenia się.
To już był mój trzeci przejazd nad gościem. Domyślam się, że ma siedem żyć , jak kot więc zostało mu jeszcze cztery. Przynajmniej na mojej zmianie 😉
Ja to bym tego czuba kijem do zwrotnic załatwił.