Skoczek znów zaatakował. Już kiedyś pisałem o panu który kładzie się między szynami i czeka na nadjeżdżający tramwaj. Kładzie się w miejscu gdzie jest na tyle luźno, żeby nie zahaczyć o podwozie wozu. Przejechałem nad nim już drugi raz. Tym razem jednak poczęstowałem go lekko piachem z piasecznicy otwartej na maksa przy prędkości 50 km/h i dodatkowo kilka razy stuknąłem szynowym. Nie podniósł głowy i kolejny raz zaaplikował sobie adrenalinę i poszedł dalej.
Gość jest umysłowo chory. Przyjeżdża z Cork pociągiem, bierze kubek z kawą i wyrusza na tory tramwajowe. Raz już został złapany,oferowano mu pomoc psychologiczna i różne inne. Niestety nic nie dotarło. Jak chce się facet zabić to niech idzie nad rzekę, zawiąże kamień na szyję i jazda a nie będzie stresować innych. Zaraz po tym zdarzeniu miałem przerwę. Udałem się do dyspozytora i powiedziałem, że nie czuję się na 100% do jazdy. Jedno kółko zrobił za mnie rezerwowy. Niestety po godzinie musiałem wrócić na trasę, ponieważ mój przełożony stwierdził, że to nie było zdarzenie traumatyczne ;). Za słabsze sprawy ludzie urywają się do domu ale ja nie potrafiłem grać cierpiącego i wróciłem na tory.
Następny razem zatrzymam się blokując mu drogę ucieczki z tyłu a z przodu ja będę oczekiwał. Wtedy zatrzymamy wszystkie tramwaje, wezwiemy dźwig, bo ja już się postaram żeby po dobroci nie chciał wyjść.
Over.
Comment