Ktoś przez radio zawiadomił, że właśnie miał miejsce wypadek tuż przed nim. Dyspozytor zaczął wywoływać tramwaj który podobno został uderzony. Nikt się nie odzywał.
Dopiero po chwili kolega przez radio powiedział, że miał miejsce wypadek a on spadł z fotela. Sił uderzenia była tak duża , bo samochód pędził jak szalony. Kierowca samochodu osobowego uciekł z miejsca zdarzenia co oznacza że był pod wpływem lub pojazd był skradziony.
Mnie się udało. Cała sytuacja zastała mnie jeszcze przed zjazdem do zajezdni a został mi kurs do Tallaght. Szybko licząc zarobiłem extra 40 minut. Gdy już mój tramwaj tankował piach, zadzwonił dyspozytor na mój telefon. Zapytał się czy bym nie zrobił jeszcze trasy do miasta i z powrotem, bo ostatni kurs właśnie wypadł ( ten uderzony). Oczywiście była to prośba bez nacisku ;). Miał chłop szczęście. Ostatnią kawę wypiłem niedawno i jeszcze buzowałem energią więc się zgodziłem. Krótkie nadgodziny no i przysługa którą będą mi winni 😉
Oczywiście za tym tramwajem ustawiła się kolejka wozów, które jechały już w kierunku zajezdni. Każdy już kończył swoją zmianę a tu taki klops. Obeszło się bez ofiar, oprócz motorniczego, który był w szoku. Pasażerów było tylko kilku, bo i pora była późna.