Dziś miało miejsce ciekawe zdarzenie. Dyspozytor omiatając przystanki swoimi precyzyjnymi kamerami spostrzegł samotną torbę bez właściciela. Jak to zwykle bywa, poprosił najbliższego nadjeżdżającego motorniczego aby ten tę torbę zabrał ze sobą do kabiny a ktoś się pewnie po to zgłosi niebawem.
Niestety, kolega odmówił zabrania nieznanego pakunku. Powiedział, że w obecnej sytuacji w Europie on nie będzie ryzykował, bo nie wie co może być w środku. Ja już kiedyś zastanawiałem się nad tym tematem. Kiedy wizytowała Irlandię Jej Królewska Wysokość „Elka druga” wszystkie torby i pakunki były podejrzane i nie wolno było dotykać. Na jednym z przystanków w tym czasie pojawił się nawet Bomb Squad (saperzy) bo podobno było zagrożenie. Na następny dzień wszystko wróciło do normy. Tak samo było w dzień kiedy to w Londyńskim metrze pokrywka od garnka zaczęła kopcić. W ten dzień analogicznie jak poprzednio nic nie wolno było tykać. I tak tylko do wieczora.
Nie jesteśmy kurierami, żeby ludziom torby dowozić. A i tak większa część pasażerów ma pretensje, że zostawili walizkę / plecak/ siatkę a motorniczy jej nie znalazł na końcowym przystanku. Jakby to była moja wina, że ktoś zapomniał o swojej własności lub może to nawet ja mu to z ręki zabrałem i ukryłem gdzieś.
Szczególnie na zielonej linii zauważyłem pewien powtarzający się proceder. Młodzież jadąca z treningu często zapomina swojej torby ze śmierdzącymi butami, skarpetkami, spodenkami i koszulkami i zostawia to w tramwaju. W drodze powrotnej ze szkoły lub w dzień następny wjeżdżają na zajezdnię do biura rzeczy zgubionych/znalezionych i odbierają swoją torbę, bo jakiś motorniczy znalazł w swoim wozie ten pakunek.