Poranny ruch jest zawsze nieprzewidywalny. Jeden dzień może być spokojnie i płynnie a następny poranek będzie już zupełnie innym .
Na torach w kierunku „do centrum” lub po naszemu ” inbound” tuż przed tramwajem zatrzymała się samochód, nic w tym dziwnego by nie było, gdyby nie włączył świateł awaryjnych i nie mógł ruszyć. Motorniczy poprosił przez radio dyspozytora o możliwość wypuszczenia pasażerów ze swojego wozu na ulicę. Niestety nie dostał pozwolenia , bo w tym miejscu nie można zapewnić bezpiecznego opuszczenia pojazdu pasażerom.
Z przeciwnej strony nadjeżdżałem ja. Zatrzymałem się na ” czerwonym” poczekałem na swoją kolej, a kiedy światło zmieniło się na pionową kreskę , ruszyłem . Na szczęście moje tory były wolne od przeszkód.
W tym miejscu ograniczenie prędkości wynosi 30 km/h. Jednak szósty zmysł podpowiadał mi, żeby zwolnić o połowę. Gdy tylko minąłem zatrzymany tramwaj, z za jego tyłu , na czerwonym , wyskoczył piętrowy autobus. Szedł pięknie na czołówkę. Zatrzymaliśmy się dosłownie 2 metry od siebie. Gdybym nie posłuchał głosu rozsądku ( lub nazwijmy to doświadczeniem) wydaje mi się , że oboje bylibyśmy w głównym wydaniu wiadomości tego wieczoru łącznie z kilkoma rannymi.
Kierowcy autobusu widocznie się spieszyło lub był trochę nie cierpliwy. Z jednej strony potrafię go zrozumieć jeśli stoi się za wielkim prostokątem na drodze i nic nie widać co się dzieje przed nim . Ale z drugiej strony …no cóż , pośpiech nie jest najlepszym doradcą.
A wszystko wydarzyło się w tym miejscu:
Zdjęcie dzięki uprzejmości Google Street View
Ale sytuacja! Gratuluję zdolności do przewidywania. Ten kierowca autobusu powinien chyba zrezygnować z 'kariery’. Tylko dzięki Twojej przytomności umysłu obyło się bez rozlewu krwi, strat w ludziach i sprzęcie oraz wielogodzinnych korkach. Oby więcej takich ludzi.