Od jakiegoś czasu co chwilę przyjmowani są nowy motorniczowie. Znaczy przypadkowi ludzie których szkoli się na motorniczych. Oczywiście wszyscy narodowości Irlandzkiej (niestety). Ale ostatni, nie, przedostatni kurs to porażka. Czterech na czterech 😉 czyli 100% nie zdało egzaminu pisemnego. Ja, z moim angielskim na poziomie podstawowym dwa lata temu sobie poradziłem. Wcale się nie chwalę, ja po prostu mam talent lalalala……Więc dostali kolejną szansę, bo jak już jesteś na kursie to mało kto rezygnuje lub z mało kogo rezygnują bo to czas, pieniądze itd. No więc po dodatkowym tygodniu zdali teorię. Z praktyką też nie wszystkim udało się za pierwszym razem. No i przyszła pora na samodzielna jazdę. Jeden z kolegów zaliczył wykolejenie w drugi dzień. Fakt, każdemu się może zdarzyć tylko on świeży, będzie może miał uraz. Wóz wyskoczył na krzyżaku i tyle. Nic strasznego. Drugi ziomek ma problemy z rozróżnianiem strony prawej i lewej 😉 no ale z tym to już się chyba nic nie da zrobić, tylko kijem i lać,lać,lać
Myślisz,że kijem? Może nareszcie też się nauczę odróżniać 🙂