Sobota, trochę mniejszy ruch więc może się odpocznie. Podjechał zmiennik wozem, przekazał mi go i powiedział, że autokomputer SRG-3000P nie pokazuje automatycznie przystanków, znaczy, że same nie przeskakują. Pomyślałem, że coś musi być z odbiornikiem sygnału GPS, bo takowe są zainstalowane. Jestem niedowiarkiem i dlatego jadąc od zmiany aż do pętli cały czas coś majstrowałem przy tym. Włączałem, wyłączałem, robiłem test systemu itd. Przystanki przestawiałem ręcznie. Nie dawało mi to spokoju. W końcu to ma być automat a nie do wieczora będę naciskał na przycisk „korekta przystanku”. O godz 15.10 naprawiłem. Wyłączyłem bezpiecznik jak stałem na pętli, komputer sie zresetował i wszystko wróciło do normy.
Ruch na mieście był raczej spokojny.Dopiero wieczorem miasto budzi się do życia. Już po 20 ruszyłem z pętli spokojny bo to już tylko 3 godziny i do domu. Przejechałem dwa przystanki, naciskam na pedał jazdy a tu przyspieszenie jak w myśliwcu, w fotel wgniata. Zaraz sprawdziłem też hamowanie bo to najważniejsze. Oczywiście coś się stało z rozrusznikiem, bo gdy nacisnąłem na hamulec pedał prawie wpadł w podłogę a efektu nie było. Dopiero za 2 sekundy może 3 zaczął hamować i jeszcze w dodatku bardzo ostro tak, że ludzie mi lecieli na kabinę. Szybka decyzja trzeba zmienić wóz. Szkoda wysadzać ludzi, bo do zajezdni 2 przystanki a nikt chyba nie odczuł tej awarii.I w dodatku tramwaj co 11 minut. Zadzwoniłem do dyspozytora, żeby się pospieszyli z wystawieniem wozu, bo będę za 2minuty i w dodatku z pasażerami. Zjechałem no i oczywiście się nie obeszło bez komentarzy. Jeszcze nie zdążyłem wysiąść z kabiny i powiedzieć, że będzie podstawiony drugi tramwaj a już słyszałem :
-coś Ci się pojebało gościu !!
-czemu nie mówiłeś, że zjeżdżasz!!!
i inne epitety 😀
Ale spływa to po mnie, uodporniłem się już. Krzyknąłem co by wszyscy dobrze słyszeli, że drugi tramwaj będzie za chwile. Szybko się spakowałem (bilety, radio, pokrowiec na fotel) przesiadka do drugiego wozu i jazda. Byłem na opóźnieniu już 7 minut. Na szczęście na mieście miałem „zieloną falę” i wszystko poszło zgrabnie.
Przejeżdżając przez miasto dowiedziałem się, że kumpel ma urodziny i siedzi w jednym z ogródków koło linii tramwajowej. Gdy przejeżdżałem obok dostał ode mnie w prezencie salwę dzwonków i mruganie oświetlenia na wozie.Nikt na mieście nie może takiego prezentu zrobić. Nikt z pasażerów nawet nie reagował.Przynajmniej nikt do mnie nie przyszedł.
Na pętli odjazd planowo.
Na koniec jeszcze przyplątał się jakiś bezdomny. Wyglądał strasznie a jeszcze bardziej śmierdział.Chłopek był na tyle rozumny, że jak mu kazałem wysiąść to grzecznie opuścił wagon pod zajezdnią.
Dziś też pobiłem rekord w piciu kawy. Wypiłem 1,5L czyli dwa termosy. A to wszystko przez moją ukochana 3tygodniową córeczkę. Spać nie mogę w nocy a właściwie to ona nam nie pozwala.